Na pohybel draństwu...
Dowcipniś zamknął mnie wczoraj w...wieży (?) Tak - właśnie w wieży, takiej z przed wieków...Sprzątałem kręte schody wybudowane z cegły, wijące się kołem aż po szczyt, o ścianach surowych z małymi oknami, gdzie panuje półmrok, momentami ciemność - bez oświetlenia jest trudno. Przez okna mogłem oglądać świat z góry. I wszystko było klawo, do pewnego momentu, kiedy schodząc na dół z wiadrem pełnym nieczystości, zastałem drzwi zamknięte, jak się okazało, założone na skoblu jakimś patykiem. Drzwi oczywiście otworzyłem, siłą je wypychając. Cała trudność polegała na tym, że przy sobie nie miałem telefonu, bo pozostawiłem go w innym pomieszczeniu wraz z odzieżą. Fajnie, gdyby tak ten ktoś zamknął mnie na dobre, pewnie byłbym zmuszony przesiedzieć w wieży lub wejść na strych i tam nocować głowiąc się, jak powiadomić kogokolwiek o swoim problemie. Nic dodać, nic ująć - jak raz był to wybryk durnia z pobliskiej placówki Ośrodka dla głuchoniemych, którzy i tak zaśmiecają niedopałkami papierosów i innym świństwem kościelny teren...Do zakończenia całej pracy pozostała najwyższa część o znacznym stopniu trudności z uwagi na wysokość i trudne zejście. Jak więc zabezpieczyć się przed ewentualną powtórką z "rozrywki" dowcipnisi...?
Wszystkim życzę udanego weekendu i refleksji, jesteśmy bowiem w okresie przybliżającym nas do świat Wielkanocnych, a najważniejsze dni jeszcze przed nami.
Prawdziwej wiosny życzę. Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz