Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 marca 2019

                                           "Zanim nastąpi cisza...
                                            Będę głośno krzyczał, 
                                           mówił będę wszystkim 
                                                   o wszystkim,
                                        o tym, co w trawie piszczy,
                                           gdy idę polną ścieżką..."

Fragment wiersza z przed kilku lat, w którym "użalam" się na niedolę zimowania w mieście...
                                       "Wypłaczę w ramionach ciszy tam, 
                                                  gdzie nikt nie usłyszy
                                           mojego żalu i przygnębienia..."

Dzisiaj można byłoby potraktować te słowa wyrwane z kontekstu jako powitanie w moich progach. Wracam do pytania, które na początku sezonu letniego zawsze sobie zadaję: "co będzie, jak będzie, kiedy...?" To zawsze jest wielka niewiadoma. Ale dziś jestem jeszcze pod wpływem zimowego zastoju i jego skutków. Ostatni wpis do bloga, równoznaczny do Dnia Kobiet, jest tego dowodem. Oczywiście - doświadczenie życiowe robi swoje. Człowiek inaczej nieco postrzega pewne zagadnienia, a ja właśnie w ten sposób. I nie dlatego, abym był przeciwny takiemu dniu. Mam swój punkt widzenia zwłaszcza, kiedy widzi się, czego mogą dokonać nieodpowiednie zachowania lub co gorsze, rozwydrzenie i źle pojmowana wolność. Ale cóż, może to rzeczywiście wpływ zimowej kanikuły? Jeden z Karguli powiedział kiedyś: "Zwierz we mgle głupieje." Być może jestem takim zwierzem?  Zima otępia i różne myśli do głowy przychodzą. Ale proszę pomyśleć - jak dobrze być poza zdarzeniami, poza czterema ścianami, zwłaszcza ludziom podobnym do mnie, czyli wędrowcom. Jak najdalej od zgiełku miasta tam, gdzie spokój i cisza, gdzie ptaki śpiewają, choć nie zawsze, gdzie brzęcząca mucha przeleci ponad głową, gdzie wilk zawyje, jeleń się skryje, przemknie sarna...To coś, co cieszy ludzkie oko. Niedługo zamknę mieszkanie na "dziesięć spustów" i ruszę w świat tak mi bliski. Znowu ktoś odważy się powtórzyć pytanie o bojaźń, strach itp. Jeśli mam się bać, to wyłącznie samego siebie, bo czasem również bywam "nieodpowiedzialny," ale to akurat jest osobny temat. I mógłbym odnieść się do historii przemyśleń wcześniej datowanych, często się powtarzających, a które mnie po prostu "przygniatają," jak ciężki głaz. Nawet nie chce mi się odpowiadać na tak zadane pytania, bo po co...?  Przyjdź wiosno, pokaż swoje oblicze kwieciem łąk obsypanych. Zaświeć słonko i osusz mokre ścieżki. Lato - pozwól, że znowu cie pokocham, by zapomnieć, co mnie gnębi w czasie zimowej przerwy w...życiorysie. Jest taki szlak przeze mnie nazwany "szlakiem łez." Trudny to szlak, stąd jego nazwa. Bo kto by pomyślał, że są jeszcze takie miejsca niczym nie zakłócone, po których poruszają się wyłącznie zwierzęta - ludzie sporadycznie, albo wcale. Ale o tym innym razem...
Wszystkim życzę udanego tygodnia, dobrego humoru i zapachu wiosny. Pozdrawiam.

                                                                         P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz