Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 25 marca 2019

                          Na szlaku...

"Wilki mówiły, że będę tędy przechodził" - znają mnie bowiem z tego, że przemierzam szlaki, choćby ten "niebieski," dziki i nieosiągalny przez przeciętnego turystę, przebiegający przez wyludnioną "Dolinę Muczarnego." A ja próbuję nie dać się zaskoczyć, aby nie zaszły mnie od tyłu, gdyż posiadam tą specyfikę, że nie oglądam się za siebie, co by się tam nie działo. Przypominają mi się słowa jednego z moich rozmówców, indiańskiej narodowości, kiedy byłem w krainie Indian Navajo w Arizonie (relacja na blogu). Cóż - Indianina trudno zajść od tyłu, bo własnie czuję się jak Indianin...Ludzie mnie znający w podobny sposób mnie określają. Chodzi głównie o tych, których znam od lat, 
a nasza znajomość ciągle trwa.  Ale nawet im staram się tłumaczyć, że nie jestem żadnym Indianinem, lecz jeśli już, to Papkinem, o czym wszyscy dobrze wiedzą. A sami Indianie i ich życie, obyczaje, a nawet biografie wielkich wodzów są tylko moim zainteresowaniem. Poznałem ich historię, przynajmniej Indian Navajo...Ale spokojnie - wilki nigdy nie zaszły mnie od tyłu. Ostatnio słyszałem, że taki jeden szarak miał być zastrzelony tylko dlatego, że podkradał się do domostw szukając pożywienia. Wilk, to dzikie zwierzę wiec nie rozumiem, dlaczego zaraz miał być odszczelony z tak błahego powodu...? Terytorium Bieszczad jest dla mnie "rezerwatem," gdzie mogę i czuję się bezpiecznie będąc świadomym, że na każdym kroku mogę spotkać jakiegoś czworonoga - brata mniejszego. Nikomu - wilkom również nie czynię niczego złego poza tym, że wkraczam na ich terytorium. Nigdy bowiem do tej pory nie spotkało mnie nic złego z ich strony. Dlatego nie rozumiem wszystkich tych "nagonek" na mnie, że coś tam ryzykuję. Owszem - należy pamiętać, że ostrożność, mimo całej swej pewności, jest matką mądrości...Wiecie co to jest "Szlak łez?" Nie wiecie! W podobny sposób o podobnej nazwie Apacze nazywali szlak prowadzący w niedostępny rejon Kanionu w Górach Skalistych, gdzie krył się ukryty "skarb," czyli pokłady złota. Klątwa na tym terenie spoczywa do dziś..."Szlak łez" - ten, który w podobny sposób nazwałem, jest nakreślony wyłącznie na moich prywatnych szkicach odręcznie kreślonych. Podobnych miejsc, tych dzikich "szlaków" jest więcej, o czym mogli przekonać się wielokrotnie Ci, którzy uczestniczyli w wędrówkach ze mną. Nie są to miejsca tłumnie odwiedzane przez kolorowych turystów, których całe sznury wiją się ścieżkami po połoninach. Moje szlaki prowadzą terenami, gdzie w promieniu wielu kilometrów nie napotkasz żywej duszy. "Szlak łez," który "wydeptałem" własnymi nogami (tu lekka przesada - tego wydeptać się nie da) - kluczy pomiędzy drzewami w dzikiej i dziwnej dla oka puszczy, wdrapuje się na wysokie wzniesienia, aby po chwili stromo opaść w głęboki parów lub potok. Zawsze jest wielka niewiadoma
przed wędrowcem...Nie ulega wątpliwości, że inni wariaci do mnie podobni, nie chodzą tędy ( a może chodzili?), ale też prawdą jest, że to moje nogi poprowadziły mnie kiedyś w te dzikie występki i tak pozostaje do dzisiaj. To szlaki, po których raczej rzadko wędrują wilki, one trzymają się bardziej bliżej ludzi i tam, gdzie jest większa możliwość polowań. Mimo tego zawsze czuję się tutaj bezpiecznie. To, na co zwracam baczną uwagę, to świadomość kontaktu z niedźwiedziem. Nigdy bowiem do tej pory nie miałem aż tak bliskiego spotkania i wolę dmuchać na zimne. Co do wilków - bardziej ufam im niż ludziom, choćby z jednego powodu - to Ci, którzy nazywają mnie wariatem, któremu brak jakiejś tam klepki z powodu bezsensownego ryzyka, na które się narażam według nich. No cóż - niech choć raz zdobędą się na odwagę i zapytają prawdziwych bieszczadzkich Zakapiorów - może przejrzą na oczy? Ja jestem tylko sezonowcem...A skoro co niektórzy nazywają mnie Indianinem, bo chodzę własnymi ścieżkami, to niech im 
będzie - "pies mordę lizał." nie, nie - prędzej wilk niż pies i to byłoby uwieńczeniem ich złośliwości...Nawiązuję do tematu również z innego powodu, odległego z czasów dzieciństwa, choć już starszego. Taki "samotny wilk," jak mnie wówczas określała moja ciocia, miał swoje wydeptane ścieżki w serwowskim ogrodzie, pomiędzy krzakami malin, drzew owocowych, znał swoje sekrety, z którymi z nikim się nie dzielił...To wszystko minęło. Nie ma ogrodów, ani Serwówki. Dzisiaj są Bieszczady i tylko to się liczy...Ale mimo wszystko żyje w teraźniejszości, choć trudno pogodzić się z tą nowoczesnością. Tak więc ten przysłowiowy Indianin, to chyba nic złego? Nastała wiosna, czas pomyśleć  o przygotowaniach, co czekać będzie za rogatkami miasta, gdzieś w naturze. Miejcie zawsze słońce za plecami, bo to da Wam przewagę nad tym, co macie przed sobą. Pozdrawiam.

                                                                     P  a  p  k  i  n     




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz