Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 marca 2020

                  Uczę się życia na nowo...

Czuję się jak kiepski aktor na deskach teatru, nie w roli samego aktora, lecz bez roli, która gra niewidzialny wróg zwany pandemią...A może to nie aktor lecz zniewolony widź..? Kameralna sala jaką jest moje mieszkanie - mój pokój, po którym przechadzam się tam i na powrót w swojej własnej rzeczywistości, utrzymując kondycję..."Gościnne występy" tej zarazy ogarnęły świat, przed którym to spektaklem trudno się bronić i jakby zmusza nas do jego oglądania...A ja mimo wszystko szlifuję dialogi - poleruję do połysku nagromadzone myśli z obawą, czy w ogóle mi się one przydadzą? Staram się dodawać im głębi - znaczeniu każdemu gestowi. Próbuję stworzyć sobie ten świat - mój własny świat w tej trudnej rzeczywistości, żyjąc, ucząc się samego siebie, każdego dnia od nowa. Stwarzam sobie świat kameralnego teatru jednego aktora. W malutkiej domowej rzeczywistości - malutkie życie, malutkie cele, marzenia, lecz wiele wątpliwości...Takie malutkie sny w czasie krótkich już nocy w moim "malutkim" pokoju...Nawet łyk porannej kawy jest malutki wypitej w pospiechu i nie wiem dlaczego tak się śpieszę? Może to przyjemności łapczywie łapane w czasie dłużących się dni? Wszystko takie małe, a zarazem urokliwe, bo malutkie...Dosłownie małe i krótkie, lecz mogą być piękne i niezwykłe, a nawet magiczne - takie malutkie życie czterech ścian, a pośród nich właśnie ja!  Wszystko można sobie ułożyć, bo to co jest teraz malutkie, może z czasem stać się wielkim, a największy problem, jakim jest ten spektakl malutkim się okaże... 
Pozdrawiam życząc wytrwałości...
                              P   a   p   k   i   n
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz