Szukaj na tym blogu

niedziela, 2 października 2016

Najlepiej spożyć przed....

Odnoszę takie wrażenie, że człowiekowi w pewnym wieku mija "data ważności." Takie "spożyć przed," albo "najlepiej spożyć przed." Coś jakby ostrzeżenie na opakowaniu jakiegoś produktu z tym, że nie w dosłownym tego słowa znaczeniu i częściej ujawniające się w ramach ukratkowych spojrzeń, cichych szeptów, a rzadziej podczas bezpośredniej rozmowy. Nie wiem w jakim stopniu dotyczy to inne osoby, ale widzę, jak jestem postrzegany, a w ostatnim czasie to już na pewno... 
Za kilka miesięcy, gdy nadejdzie kulminacja wiosny, niemal na styku z latem - będę obchodził kolejną rocznicę swoich urodzin. Od lat dzień ten spędzam poza domem, najczęściej na wyjeździe.... Obserwując otoczenie mam nieodpartą możliwość  widzenia zmian zachodzących wokół. Jak grzyby po deszczu rodzą się dzieci... Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego - takie są prawa natury. Dotychczas jakoś nie zwracałem na to szczególnej uwagi, biorąc za pewnik, że kwestie małżeństwa jak i posiadanie potomstwa należą do aspektów prywatnych danych osób. I mnie - osobie stojącej z boku nic do tego, choć biorę pod uwagę wydaną wcześniej rezolucję w sprawie "bezpieczeństwa demograficznego naszego kraju," ale jakim prawem miałbym się zajmować rozliczaniem ludzi dlaczego ktoś z kim, kiedy i jak długo...? I wszystko byłoby fajnie, gdyby akurat ktoś nie zahaczył o mnie i to w sprawie mojej prywatności. Fakt - uświadamiam sobie, że jestem sam i trudno w tym wieku porywać się z motyką na księżyc. Wiem też, że w okolicy 1994 roku skończył mi się termin przydatności do... E, tam...!  Docinki w tej kwestii straciły humorystyczny charakter przeistaczając się w wyrzuty bądź po prostu kpiny. Nagle dla otoczenia, człowiek stał sie nieporadną jednostką żyjącą w oderwaniu od rzeczywistości. Ta ohydna, wręcz nieznośna nagonka coraz bardziej dopieka. A przecież jestem w pełni sprawny, nie wymagający pomocy fizycznej osób trzecich i samowystarczalny... Bycie takim jak ja nie pomaga, bo zgodnie z instynktem - już powinienem zdechnąć..! Zamiast tego zauważono, że nadal żyję i mam się dobrze. Planuję wyprawy życia, wyjazdy nawet w jakieś odległe zakątki i eksplorowanie wszystkich ich aspektów. Kto zna ten temat (a piszę o nim szeroko), może sobie wyobrazić minę moich "prześladowców" patrzących na mnie jak na wariata, ze złością wypowiadanymi słowami pod moim adresem: - "dlaczego jeszcze żyjesz durniu..." Patrzą na mnie z dozą pogardy i jest to być może jedyny stanowiący odruch na jaki ich obecnie stać. I nawet jestem w stanie to zrozumieć, ten ich wyraz twarzy i złośliwe docinki. W końcu ich życie zmieniło się diametralnie od czasów mojej młodości i nie potrafią sobie z życiem poradzić. Tyle, że nie uprawnia ich to do degradowania innych od siebie jednostek. Równie dobrze mógłbym dociekać wyższości osiągniętej nauki życia nad ich nieudolnością, ale tego nie zrobię. Nie widzę takiej potrzeby poniżania się do ich poziomu. A tak w ogóle, to nigdzie mi się nie śpieszy. Nie mam żadnego "parcia" na kwestię zdechnięcia przed czasem, jaki mam sądzony wierząc, że na wszystko przyjdzie czas - na mnie również. Moja Mama zawsze mi powtarzała, że żyć, aby żyć - to nie żadna sztuka. Sztuką jest przeżyć życie, wytrzymać wszystkie trudności." I jestem pewien, ze coś w tym musi być. A Wy młodzi weźcie się wreszcie za siebie i za życie. Róbcie coś bardziej pożyteczniejszego niż tylko przesiadywanie przed komputerem. Miłego dnia....!

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz