Szukaj na tym blogu

wtorek, 5 września 2017

Z kart biografii Papkina...(1)

Przyznaję - stanąłem przed nie lada dylematem. Z jednej strony sfera prywatności nie zawsze musi obligować do ujawniania "tajemnic" z "Historii Rodziny." Z drugiej strony specjalnych tajemnic nie mam. Wszystko "ukryte" jest w sposobie opisów i użytych słów. W tym też celu w opisach kilku sekwencji użyłem gwary staropolskiej lub dialektu kresowego. Przychylę się do prośby tych osób, które mnie o to poprosiły i opublikuję krótkie fragmenty ze wspomnianej pracy, bardziej ogólnych niż traktaty opisujące zdarzenia z długiej historii biograficznej rodziny. jeśli podejmuję taką decyzję, będą to krótkie, ogólne opisy wprowadzające do biografii i nie będą one stanowiły ciągłości tekstów lecz wybrane fragmenty...

Rączki całuję szanownej pani...

Jako się rzekło,  kiedysisz w pamiętniku swoim opisaniu obyczajów doby dzisiejszej, niemało miejsca poświęcić postanowiłem (i czynię to z pospólstwem onym, co to mi poprzez ramię spoglądają, a mnie ino się ręce trzęsą z wrażenia), co niniejszym czynię. Wielce ciekawych obserwacyj śledzenie szczególnie tych dostarcza, które z dawniejszych czasów proweniencję biorąc dziś stosowane
do zgoła śmiesznych sytuacyj wiodą, jak całowanie niewiast w rękę, które dzisiaj za przykład podam.  Już to, że w narodzie obyczaj ten ginie - od jakiegoś czasu jest wiadomym, czego powodów zarówno w zniewieściałości mężów, jak i nadzwyczajnej śmiałości biologów dzisiejszych upatrywać należy. Bywają jednakowoż exempla, które duchowi czasu opierają się albo i tacy, co na co dzień niewieści dłoni całować się obawiają, a dopiero nieco wypiwszy trunka, fantazyja do tego w nich wzbiera, procederu tego próbują z gwałtownymi protestami całowanych jejmości się spotykając. Nieraz widział ja, jak zaskoczone biedaczki rączkę wyrywają, nie wiedząc co zrobić - ulec im, czy w gębę dać? Inszym razem podpitych jegomości, ladacznice albo babiny wychodków miejskich pilnujące po rękach cmokających. Tak oto piękny ten obyczaj rycerski, od czasów zamierzchłych w całym świecie niemal rozpowszechniony, a prawie już od stu lat jedynie u nas w użyciu będący, w końcu i przez Polaków porzucony zostaje, czego niedługo, gdy ostatni sukcessores tej tradycyji pomrą, żałować białogłowom przyjdzie, gdy nijakiego już szacunku, ni wyróżnienia od mężów nie doznają, a na równi we wszystkiem, tak w prawach, jak i obowiązkach (na własne pono życzenie) traktowane będą... A póki żyjem, lizać będziem łapki z bakteryjami, które w naszym organie żyć teraz będą. Ajuszci zapomniał  o inszej jeszcze tradycyj, co to uchodziwszy do doma mówić nakazano, gospodarzy witając i chwalić Niebiosa i Stwórcę Najwyższego. Kiedysik to jak mnie pamięć nie zawodzi, w naszym takoj przy wrotach wisioł krucyfiks i kropielnica, zawżdy uzupełniona i posuchy nie znająca, przez starszych doglądana. Dziś ten zamysł nie funkcjonuje, młodzież jakoś zmaterializowana i jakoś nie myśląca, że im także przyjdzie kiedyś złożyć swe członki na "ołtarzu" życia. I cosik mi się zdaje, że jestem jedynym dziwakiem w tym świecie, zwracającym uwagę na te drobiazgi, które przestają funkcjonować w tym naszym nowoczesnym życiu....
                                          (Fragment wpisu w dniu 29 listopada 1984)

                                                                    P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz