"Samotność" na szlaku...
Troszkę mi się wszystko "zniekształciło" ponieważ kolega, który pierwotnie miał do mnie dołączyć, aby pojechać w Bieszczady, musiał nieoczekiwanie pozostać w domu. Wychodzi na to, że sam dokończę oznakowania szlaku przez Moczarne. Ale póki co, nasuwa mi się na myśl to co zwykle bywa w takich okolicznościach, a zatem pytanie, jak to jest z ta samotnością w takich miejscach? Bo wędrowników podobnych do mnie jest bez liku. Zastanawiam się, ilu z nich i czy w ogóle choć raz pomyśleli o tym błogim stanie, jakim jest "samotność?" Używam cudzysłowowa, bo tą samotność traktuję z przymróżeniem oka... Wędrowanie takie niesie nie tylko radość bycia w odosobnionym miejscu, w pewnym sensie wyzwanie. Bo nigdy nie wiadomo, co nas spotka lub my kogo spotkamy (?) Osobiście ten stan beztroski bardzo mi odpowiada - tu można porozmawiać z samym sobą nie narażając się na posądzenie o jakieś psychiczne odchyłki. Miałem kiedyś dobrą książkę "Ku samotności," która w swym bogatym "wnętrzu" miała za zadanie przybliżenie człowieka do bycia z Bogiem. Takie rozważania na każdy dzień, czy sytuację. Było to dobry przewodnik, jak myślę dla każdego. "Kartkując" myśli z tej publikacji, które są dobrymprzewodnikiem w czasie wędrówek, zastanawiam się również nad tym, jaką przysługę zrobiła ta książka osobie, która mi jej nie zwróciła? Ale to zamierzchła już sprawa...
Jak już wcześniej mówiłem - dobrze jest być sobą odkrywając walory wolności, bez skrępowania i zależności od tego, czy owego, uzależnienia od osoby (osób), jego życia. Tak więc wyruszam sam, bez względu na pogodę, bo jestem przygotowany na każdą ewentualność. Tak więc nie będzie mnie do niedzieli, bo jeszcze chcę zabawić w innym miejscu i jakże oddalonym od tego, do którego się wybieram. Będę sobie nucił piosenki i tę, która cały czas brzmi mi w uszach, a którą dedykuję wszystkim trzymającym za mnie kciuki, czyli "Ballada o dzikim Zachodzie." Miłego weekendu życzę.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz