Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 września 2017

                Z kart biografii Papkina...(2)

Istnieją w  Polszcze obyczaje, które - co może czytelników mojej biografii zadziwić, jako, że najbardziej widocznymi wynaturzenia bywają i te najprzód opisywać zacząłem - mają się dobrze i nie tylko  degeneracyjom żadnym nie poddają, a przeciwnie - rozkwitają, chociaż ich flores raczej genera et  spacies chwastów jakowychś  przybierają i frukta gorzkie rodzą.
tako rzecz się ma z dewotkami, które jako chwasty nie wiadomo skąd wszędy się biorą przez nikogo nie siane. Opowiadała moja Babcia o takowych babach zbierających się na nasiadówkach w chałupie swojej mamy. To inszy już temat i nie na dzisiok. Takoj więc przed wiekami bywało, takoj i teraz one baby kościoły i nie tylko zapełniają ino bez tego nakrycia głowy tylko z chustek na dziwaczne ze źle uprzędzonej wełny wyplecie na tudzież z materiału onego kolorowego. Takoj widuje w Zakopanem, jak stare górolki lazą do kościoła. A zdarza się nawet i teraz na wsiach babki widywać w takim odzieniu. Teraz to baby-dewoty okrągłe turbany noszą beretami zwane. A dalej z duchem czasu idąc, już nie tylko wszelakie kółka różańcowe i towarzystwa zakładają, nauczywszy się korzystać z onych gadających pudeł, wraz z nimi pacierze mamroczą albo pieśni nabożne śpiwają, któren śpiew  przeważnie skrzypienie źle nasmarowanego woza przypomina. Nie mam ja nic przeciwko onym babom, niech śpiwają ile się może tchu zmieścić w ich gardziołkach. Byleby zajmowały się tylko odprawianiem modłów i nie zajmowały się plotami i wszelkiej maści dewocjami gadanymi. Jako, że większość z onych bab we wdowim stanie się znajduje, mężów swoich pochowawszy, już z nikim się liczyć nie muszą i nikogo nie słuchają prócz onych grzmiących na ambonach, który przez pudło do nich goda... Był w onym czasie takoj jeden pierduśnik blondynkiem przez moją Babcię zwany, któremu w głowie same pierdoły niźli to, do czego sam pewnie się powołał. Najgorszom było to, co one baby na koguś doniosły, On przyjmował jako prawda.Był moim katechetom czyli nauczał religii, a w onym czasie ani ja, ani nikt inszy nie przypuszczoł, że była to także stara męska dewotka, której ino pierdoły się głowy trzymały i ploty na dziennym porządku były. Takoj i teraz jest podobniej, choć nieco awangardowo. Z tych datków wdowich, co to do koszyka lezą, tacy pierduśnicy w siłę urósłszy, nie tylko do władzy wszelakiej, tako świeckiej, jak i kościelnej  się urąga, ale i do polityki się mieszają, że nie sposób w tym przybytku wysiedzieć bez tę godzinę raz w tygodniu. W ten oto sposób rozmnożenie dewotek nieledwie na los państwa całego wpływa, co opłakane skutki wywołać może i takoj się dzieje. Nie mówię ja, że dewotki, o których chciałbym mówić, wysiadują w kryptach i maszczą pielesze pierduśników. Nie sądzę, aby dawały datki, ale wszyćko możliwe. Te jednak trudnią się narzekaniem na swoje zdrowie, mękolą, ale prowadzą także zakulisowe życie obmywając tyłki innym w zależności od stopnia pobratania. Jakoż nie potrafią zadbać o swój własny wizerunek, ale inszym cenzurkę wystawiają sporą. Przyszywane ciotki-dewotki, które zawżdy jakoś nie mogły zając się własnym nosem ino inszych. A ja, który mimo wszyćko szacunku nie skąpiłem onym babom, co byby rzec, onegdaj były pomocne w różnych sytuacyjach w moim dzieciństwie. Takoj i dzisiok nie skąpię takowego uczucia ino drażni mnie postawa onych. Dawno temu machnąłem łapą na owe postępowanie i nic mnie już zdeprawować nie może. Ino insza sprawa mnie zamartwia, a to, że taka jedna, najbliższa zdeprawowana przez dewoty, odgryza się w niemoc mnie przyprawiając. Takoj i mój los nastał niewdzięczny i muszę żyć z takim przydomkiem "gangreny społecznej," jak mnie nazywajom. Toć przecież ja mógł takim babom powiedzieć co myślę, a jednak nie poskromiłem im szacunku. A zatem insza jest moja awangarda niż onych dewotek, które poza inszymi nie widzom własnego czubka nosa. Taka jedna baba foruje kryminalistę, który cały swój żywot za kratami spędził, widząc w nim artystę-malarza, a który to namalował orła jako wronę i obcy jest naszej familii. Mnie zaś potępia kłamstwa zarzucając... Oj, przejrzał ja niecne występki onej dewoty, która w rabunku mienia się zasłużyła i trzyma ten cały majdan jako swój łup "wojenny." Łapa świerzbi, coby ukazać łoblicze takowej baby, ale czy wypada? Chciało by się rzec, coby tak uczynić dla spokojności sumienia, ale cóż - może później...?

                                                                                                   P  a  p  k  i  n

                                       (fragment wpisu w dniu 4 grudnia 1984 r.)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz