Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 12 lutego 2018

       Kilka luźnych refleksji - czyli to już było...(3)

Nie trzeba daleko szukać - wystarczy cofnąć się do notek poniżej z dnia: 19-20 grudnia ub roku oraz z dnia 8 stycznia br, a tam coś z przed lat (to dla tych, którzy dopiero teraz zapoznają się z historią tu zapisaną). O Podpromiu i wędrówce w śniegu z latarką w ręku i garnuszkiem zawieszonym do spodni na sznurku. "U Feldów za stodołą" - klimat tamtego czasu, to właśnie kozie mleko, kilka sekwencji oddającej atmosferę tego domu, ciemną izbę i palące się kaganki, a pod sufitem zawieszona mała żarówka. Wspomniałem o Stasiu Nitce i jego krypie (promie), o Drabiniance - wsi położonej po prawej stronie Wisłoka, jak również samego gospodarza... "Stary Serwa mruczał pod nosem, bo mu nasza ferajna absolutnie przeszkadzała..." O całym otoczeniu, o kolegach, sąsiadach, których już nie ma. Nie wspomniałem o "głupim" Maniusiu...Mógł mieć wtedy około 40 lat i rzeczywiście miał jakiś uraz psychiczny, maszerując po ulicach miasta i na pochodach 1-majowych. Nazywał się Marian Drabek i mieszkał z matką w drewnianym domku w kolorze zielonym przy dzisiejszej ulicy Mochnackiego..."Historia jest bigosem" - ciężko strawną zbieraniną wydarzeń, nie tylko z tamtych lat, bo gdyby tak spisać je dokładnie, chyba nie starczyło by życia. Dzisiaj trudno doszukać się we mnie tego kogoś z przed lat. Wtedy stado "bawołów" jak na sawannie nie beczało tak radośnie na widok wody, jak umiała beczeć głośnym śmiechem cała nasza paczka, bo w tym "królestwie" słońce nigdy nie zachodziło...Została nas garstka - zapewne. I tak, jak kiedyś napiszę (2010 rok), a dotyczyło niemal wszystkiego, łącznie z martwą naturą, bo kiedyś tak stać się musiało...
                         "Zostanie książka już nie doczytana
                         z zakładką, która w jej kartki się wplata,
                         korespondencja także nie wysłana,
                         a w szklance wystygła kawa lub herbata...
                              Może rachunki jeszcze nie wysłane,
                              modlitwa...która do Nieba się wzniosła,
                              wszystko zostało niedokończone,
                              bo nagle ciągłość - nić życia straciła..." 

Wspomnienia wychodzą ze swoich kryjówek, bo kto by pomyślał, że to już tyle lat...? Gdzie się wszystko podziało, gdzie uciekło, gdzie inni odeszli uchodząc gdzieś w dal...? Może życzył bym sobie, aby po mnie też nic nie pozostało. Rozwiać z wiatrem moje prochy na cztery strony świata. Może tylko pamięć, może ktoś mnie wspomni, bo niczego nie chcę więcej i na nic nie liczę..."Księga życia," jak powie ktoś mądry, a w niej wiersz, który już publikowałem: 
                       "Na mój pogrzeb nie przyjdzie nikt,
                        pochowają mnie w samotności,
                        pozostanie tylko kwit - 
                        ten z pochówku, bez czułości...."
Rozczuliłem się, a tak być nie miało. Człowiek popada w nostalgię "przeglądając" poszczególne fragmenty życia. Są radosne, ale także smutne i nie można wstydzić się uczucia...
                        "Dom się wyłonił zza zakrętu drogi,
                        gdy szedłem z ferajną z nad rzeki,
                        szarość kamieni, brudu i kurzu - 
                        widok drewnianych domów..." 
A potem był monolog (w duchu) i słowa nie pisane, zdziwienie, nie zrozumienie, bo dziecko nie mogło tego zrozumieć - było nawet zwątpienie... 
"A jeszcze potem widziałem tego, co wchodził do domu obdarty - 
słowem nieprzychylnym oraz poniżeniem i tylko pchły po nim skakały...Ujrzałem przez szybę zarośniętą w mrozie postać starego człowieka, przycupnął w progu domu Sebastianów, zapewne chciał się ogrzać...? Tu pierwszy śnieg i zawieja taka, a On zmarznięty na mrozie, wierny do teraz żyjącemu ciału, myślami go "ogrzewam..."
Potem już wiedziałem o kogo chodziło, choć z żalu do dziś miewam mokre oczy...A na Podpromiu fajnie było i ten ogród Szeligi uroczy...
Znalazłem zdjęcie podobne do tamtego domu, niemal identyczne, obrazujący klimat werandy pana Profesora. Tam na przedzie była studnia i drewniane schody prowadzące do zaczarowanego świata.
"Dom z krużgankiem od podwórka, sznury kwiatów pod sufitem, schody w dół i...nic nie ruszy tego piękna - nawet krzykiem..."Zasłonięty, niedostępny, tajemniczy dla wybranych - owoc zakazany naszych marzeń..." Pan profesor, imć Tadeusz, co o lasce zawsze chodził, wybudował ogród piękny, w rzece Wisłok (w czarnej toni), bo podobno tedy kiedyś płyną Wisłok pod tym domem....Teraz jednak dzięki pracy, można odpoczywać łatwiej..." 
"Rodzinny dom po nocach mi się śni..." - tak brzmią słowa piosenki, które oddają jego atmosferę...Często wracam pamięcią do rodzinnego domu, którego już nie ma, nie ma także większości ludzi go zamieszkujących. Mam nadzieję, że nie zapomnę, bo to historia, jakich wiele...Wspominam tą starą kamienicę zwaną "Serwówką," a kojarzącą się od nazwiska jej właściciela - pana Stanisława Serwy (+1969). Szary jej tynk, często odrapany w ostatnich latach, przed wyburzeniem mocno podupadła. Wybudowana przez ojca pana Stanisława w roku 1874. Tam tętniło życie, tam spędziłem piękne dzieciństwo, którego historię zamieściłem w "Historii Rodziny."  Mieliśmy biednych, ale wspaniałych rodziców i piękne dzieciństwo, wspaniałych sąsiadów i nauczycieli...Nie ma już tamtego świata i jego klimatu - wspomnienia jedynie pozostały...

                                                             P  a  p  k  i  n
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz