Szukaj na tym blogu

środa, 14 lutego 2018


         I tak się wędrowało - czyli...Las i połoniny...

Ktoś kiedyś powiedział (pewnie ja sam?), że tylko łajbą po morzu można się bujać na falach. I zapewne miałby rację gdyby nie fakt, że na lądzie, daleko od morza też można falować pośród bujnych traw, które układają się na wietrze w takt morskiej fali. Można o tym pisać wiersze, czuć swobodę, wolność, upajać się słońcem, albo nawet deszczem. Nie ważne na jaką trafimy pogodę - wszystko tu odmienne, w zależności od pory dnia i roku. Zimą, to lodowa pustynia zawiana śniegiem i tylko "człapy" chronią nasze kroki przed zapadnięciem się w zaspie. Urok letniej "fali" jest przedni, gdy na połoninie wiatr wieje, czasem tak porywisty, że dech zapiera, a trawy wokół falują i szumią, jakbyś był w lesie. Czasem spokój taki, że słyszysz bicie serca i czujesz ukrop lejący się z pod błękitnego, bezchmurnego nieba.... Morze traw rozstępuje się jak przepaść,, kiedy idziesz pośród łąk i każdej chwili, która oddala człowieka od miejsca, które w swym spokoju przypomina pokój w cichym domu...Coś kłuje w sercu, coś "błyska" w głowie - jakaś myśl, a może jej brak? Czuję się jak "emigrant" wędrujący po połoninie - turysta wędrowiec, który znalazł się nagle we wspaniałym świecie przyrody. Gdy patrzę "kątem" oka, szukam podobieństw, wyłapuję w tej ciszy całą swoją energię pokonując amplitudę wzniesień - jestem sam na sam z całym bagażem wolności, ładu i spokoju. Niemal płaczę z zachwytu, gdy na chwilę przystanę i sięgam spojrzeniem na cały otaczający mnie świat...
Czasem znużony ruszam dalej pokonując kolejny odcinek do zamierzonego celu. Można usiąść - wszędzie na każdym kroku jest wygodna, miękka, choć szorstka, czasem ostra trawa...aby tylko nie usiąść na wygrzewającej się na południowym stoku żmii, która zapewne i tak czmychnie przed naszym krokiem. Oby, choć zdarza się trafić na ich kłębowisko - wtedy tylko "nogi w zapas..." Ale wcześniej, czy później jakiś głos wewnętrzny nakaże iść dalej, a tu niespodzianka - ślad niedźwiedzia (dobrze, że nie on sam), lisa, wilka, zdarzy się żbik, lecz to płochliwe zwierzę - mało widoczne...
Można się zastanowić, czy to nie jakiś sen w tym spokoju i ciszy, gdzie nikt myśli Twoich nie słyszy - nawet Ty sam..? Sam jak palec w olbrzymiej przestrzeni, nad którą wieje wiatr, świeci słońce, pada deszcz, albo śnieg. Daleko od szlaków, od ludzi i ich kolorowych "sznurów" podążających hałaśliwie po udeptanych ścieżkach. Uciec jak najdalej od cywilizacji, bo tylko tu, w takich warunkach masz gwarancję wypoczynku i czucia się wolnym.
Obcujesz z samym sobą i z przyrodą. A gdy zmęczenie Cię znuży i noc zastanie pośród tych traw - rozbij namiot i spij spokojnie - tutaj jesteś na prawdę bezpieczny i nic Ci nie grozi - bo bać się należy wyłącznie człowieka...Możesz obserwować ogromny księżyc wędrujący po niebie - wielki i inny niż gdziekolwiek i...tysiące gwiazd migających - niczym nie zakłócony koncert, którego Ty jeden jesteś widzem. Wyobraź sobie tę symfonię dźwięczącej ciszy i ani jednego szmeru...A nad ranem, gdy księżyc zblednie, masz niepowtarzalną okazję powitać wstające słońce. Piękny poranek i strugi światła na wschodzie - niezapomniany widok nastającego dnia. Możesz "umyć" się w porannej rosie, pochodzić boso. A kiedy słońce zliże ostatnie krople rosy, możesz zwijać tobołek i ruszyć w dalszą drogę. Rześki, wypoczęty stawiać kolejne wyzwanie i zmierzyć się z naturą...Być tu, to jakby śnić - wędrować po zielonym morzu falujących traw, wędrować po kamienistych, dzikich ścieżkach w zupełnej ciszy. Odludzie, które daje szansę do przemyśleń, w tym do przemyślenia własnego życia. A gdy kolejna noc nastanie, usiąść pod drzewem, pod rozgwieżdżonym niebem, w towarzystwie ciszy, pohukiwaniu puszczyka - oddać się błogiemu snu. To sen dziejący się w rzeczywistości. I tak można usypiać w namiocie pod drzewem w poczuciu szczęśliwości.
Gdzieś w pobliżu odezwał się nocny ptak, coś zaszeleściło w krzakach - nadzwyczajne miejsce do rozmyślań, by po chwili oddać się w błogie objęcia nocy. Myślę, że właśnie w takich warunkach powstają najlepsze opowieści z...podróży... I tak wędruję od najmłodszych lat. Zawsze mnie gnało przed siebie - nigdy w wstecz.W młodości wykorzystywałem każdą nadarzającą się okazję, aby wyjść w plener. Ciągle mnie ciekawiło, co jest na styku nieba i ziemi i dalej poza horyzontem...? A potem już wiedziałem, że świat jest piękny i że warto - warto jest być sam w tym otoczeniu - daleko poza zasięgiem ludzkiego wzroku. I chyba "oszalałem" na tym punkcie, bo gna mnie nadal, przez wszystkie lata, aż po dziś. Czasem tak myślę, ze trudno będzie mi odejść, ale tam gdzie pójdę (mam nadzieję), też dużo jest do zwiedzania, to nowość, którą zapewne poznam. A zatem - wszystko jeszcze przede mną...
Tych kilka refleksji dedykuję tym, którzy już niebawem sami powędrują po szlakach, bo to wiosna niebawem nadejdzie, a potem lato...i tak nam się ten świat kręci...
Serdecznie pozdrawiam życząc miłego dnia. 

                                         P  a  p  k  i  n
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz