Szukaj na tym blogu

piątek, 16 lutego 2018

                       Nareszcie weekend - czyli...


                     pożal się Boże moi sąsiedzi...

Chciałby zaraz na początku życzyć wszystkim udanego i wspaniałego weekendu, bez względu na mój nastrój... Moi sąsiedzi zapewne nie wiedzą, że po dwudziestej drugiej niegrzecznie jest hałasować, a nawet krzyczeć, tłuc się itp. A już wyjątkowo niegrzecznie jest balansować tuż nad moim łóżkiem, gdzie leżę i próbuję bądź to zasnąć, bądź usiłuję zebrać myśli. Sąsiedzi mają zapewne manię odwracania kota ogonem, bo dzień, to noc (przypadek złośliwości?), a noc jest u nich dniem. Wtedy, gdy usiłuję nadać sensu upływającej dobie, za ścianą i nad sufitem rozpoczyna się "balanga." Moi sąsiedzi nie znają pojęcia, jakim jest cisza nocna - jak nie "wiertarka," to "młotek" i to nawet dosłownie, a później zabierają się za przygotowanie schabowych na jutrzejszy obiad. Oni chyba tylko schabowe jedzą...Nie obchodzi mnie, czym żywią się sąsiedzi, ale po wyjściu na klatkę schodową wiem, jakie jest danie dnia. Wychodzę i od razu odurza mnie swąd morszczuka. Nie lubię także widzieć plam pochodzących z psich otworów. Mieszkam vis a vis właścicieli dwóch psów, powyżej jest kolejne dwa. Psy te są chore emocjonalnie, wybiegają pod drzwi i nie tylko bez przerwy szczekają na każdego, kto 
przechodzi, jak również, czy mają taką potrzebę, czy nie. A ja tracę resztki sił na wstrzymanie swoich emocji. Zdarza się, że mijam mokre ścieżki... (Nie) znoszę dzieci z piętra powyżej - złośliwe to i niczego nie nauczone (wychowanie bezstresowe). Matka ich jest podobnego typu więc co się dziwić? Irytuje mnie już sama myśl, że One tam są... Kilkanaście razy dziennie dzwoni mój domofon wytrącając mnie z rytmu życia. A to ulotki, które po chwili zaśmiecają klatkę schodową, roznosiciele jaj, ziemniaków - wszystko świeże - mógłby pan otworzyć? NIE!!! Spadajcie do cholery...!! Słyszę jak sąsiadka na górze przesuwa się w wannie, kiedy ja akurat myję zęby. Przychodzi mi wtedy na myśl film: "Uwolnić orkę." Słyszę głośne rozmowy i krzyki osób z za ściany mieszkających obok.... Staram się nie zbliżać do rur, wywietrznika w kuchni, w łazience, a także nie przytulam się do ściany (mam spanie przy niej) - to najlepszy nośnik dialogów - ZGROZA!!! Z kolei nie prowadzę rozmów w łazience - wszystko słychać...Klatka schodowa: brama - lepiej nie mówić. Odrapane ściany, a dopiero co był remont... Smród unoszącego się odoru po papierosach, jakby nikt nie mógł poczekać aż wyjdzie przed blok..? Sąsiad z za ściany letnia porą "kadzi" mnie papierosami z balkonu sąsiadującego z moim. Cały smród, nie wiem dlaczego leci w moja stronę...? Ale podobno innym jak widać wszystko gra... a najgorsza jest ta obojętność lub znieczulica sąsiadów z parteru - nic nie widzą, nic nie słyszą, mieszkanie jest ich krwawicą, nic więcej... Zdarzało się nawet (kiedyś) nadepnąć na zużyte środki higieniczno-antykoncepcyjne - FEEE! Blokowa codzienność, Mieszkam w pudełku, mój sufit jest ich podłogą, a ściana kurtyną. Każdy z tego bloku mógłby podpisać się jako autor mojego lamentu....Ale już nie długo - postanowiłem, że się wyprowadzam. Właśnie jestem na etapie urządzania swojego (nowego) gniazdka. Tu cisza, spokój i tylko trzy starsze panie po sąsiedzku i...dwa koty?? Czyżbym wpadł
z deszczu pod rynnę? Nie, nie - są tylko dokarmiane więc nic mi nie grozi chyba, ze wdepnę w kocie łajno... Raz jeszcze wspaniałego weekendu życzę, mam nadzieję, że już...wiosennego (oby) i do następnego.... Pozdrawiam.

                                                                      P  a  p  k  i  n


2 komentarze:

  1. Mam nadzieję że z tą przeprowadzką to żartujesz, ale znając Ciebie to na dwoje babka wróżyła... Co do reszty to pomijam to milczeniem, aby się nie narazić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale śmieszne...Narazisz się nie mnie lecz sąsiadom? Małe piwo.

    OdpowiedzUsuń