Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 lutego 2018

       Wróciłem z Krakowa, gdzie przez przypadek

                          najadłem się...kremówek....
Ale sobie dogodziłem...A wszystko stało się przed obiadem, z którym miałem potem wiele kłopotu...Wsunąłem cztery kremóweczki na jednym posiedzeniu. Tak - kremówki, ale nie te, które ktoś wymyślił jako "papieskie." Bo choć wyrób ten znany od niepamiętnych czasów, żadna to "papieska" tylko zwyczajnie - kremówka. I doprawdy - nie ta, którą chciał mi wcisnąć ciemnotę lat temu kilkanaście pewien "cukiernik" w...Poznaniu. Ale do rzeczy...Kremówkę, której ktoś nazwę podchwycił jako "papieską," odkrył, jakby na nowo sam papież Jan Paweł II w czasie spotkania z pielgrzymami na wadowickim rynku, dowcipkując o kremówkach jedzonych po zdaniu matury. Nie ulega wątpliwości, że ten smakołyk, tak jak nam dzisiaj, wtedy przyszłemu papieżowi również dobrze podchodził do gustu....
Oczywiście, że dzisiejsza procedura jest taka sama, jak ta kiedyś, może poza nielicznymi, choćby we wspomnianym wyrobie w Poznaniu, o którym wspomniałem. Do dziś znane są w województwach: Małopolskim i Podkarpackim. Sam będąc młodzieniaszkiem, zajadałem się tym smakołykiem. To, co zaoferował mi kiedyś cwaniak z Poznania, wystawiając jakiś wyrób zwany kremówką w dodatku za sześć (6) złotych za sztukę, nie miało nic wspólnego z prawdziwymi kremówkami, o których wspominał papież. Ówczesnego rozmówcę (cukiernika) nazywam cwaniakiem, bo próbował mnie przekonywać o oryginalności tejże kremówki z wielkim napisem "papieska," wysokość ciastka wynosiła mniej więcej około 8 cm, z różową masą naszpikowaną bakaliami. Bzdura - nie wiedział (póki mu nie powiedziałem), że ma do czynienia z kimś, kto na co dzień styka się z....kremówką. Natomiast z tymi kremówkami było tak... " A tam była cukiernia - po maturze chodziliśmy na kremówki. Żeśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze..." Zapewne wszyscy pamiętają te słowa papieża uśmiechającego się do swoich młodzieńczych wspomnień na wadowickim rynku. Kremówki były królewskim darem Jana Pawła II dla rodzinnego miasta. Tu rocznie zjada się ich około miliona sztuk i nie wiele mniej wywozi w specjalnych opakowaniach z napisem "Wadowice." Z samych kremówek Wadowice mogłyby od biedy żyć, gdyby je bardziej ceniły, to znaczy, gdyby miały one cenę pamiątki, a nie ciasta. W lokalu cukierni, na którą wskazał ręką wówczas papież, dziś jest siedziba banku, natomiast Urząd Miasta nie zamierza ograniczać produkcji kremówek do tych ściśle "papieskich," o dokładnie określonej recepturze. Wydaje się też, a wszystko na to wskazuje, że powrót do dawnego smaku nie byłby możliwy, ponieważ nie ma już takiego mleka, jajek, jak dawniej. Ale wiem, gdzie można zjeść najprawdziwszą kremówkę w Wadowicach - w cukierni "U Lenia" tuż za Kościołem przy ulicy Jagiellońskiej. Karol Wojtyła, późniejszy papież zajadał się kremówkami produkowanymi przez Karola Hagunhubera - właściciela piekarni, a było to lat temu... Jego syn, także Karol, później mieszkający w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w Clown Point w stanie Indiana, dziś już nie żyjący, bywał kilkakrotnie w Wadowicach. To własnie z tych spotkań pochodzi informacja, że młody Karol Wojtyła zjadł kiedyś dwanaście kremówek naraz...Ja zjadłem cztery i mnie zatkało... I zapewne stąd biorą się słowa papieża: " Żeśmy to wszystko wytrzymali..." Taka jest prawdziwa historia słynnej kremówki, wręcz inna niż ta, którą próbował mi "wcisnąć" zachłanny poznaniak. 
Serdecznie wszystkich pozdrawiam.
                                                         P  a  p  k  i  n
             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz