Moja mała Ojczyzna...
(Połonina Wetlińska - przestrzeń wolności)Widziana z loty ptaka, to horyzont zwieńczony od północy pasmem Otrytu. Na południu panują masywy połonin: Wetlińskiej i Caryńskiej, Tarnicy i Halicza.... Potęga i samotność wśród dziczy, pustka i głębia dają mi dużo radości...I jeszcze Kińczyk - to już osobny rozdział... Patrząc na południe widzę pogranicze słowackie, a dalej na zachód, przy sprzyjającej widoczności Tatry w białej czapce ze śniegu. Wschód, to Kiczera Sianowska, San płynący w ostępach Puszczy Bieszczadzkiej, pasmo Tarnicy, Szerokiego Wierchu, Krzemienia...
(Sine Wiry)
Gdy odwrócę głowę, w oddali majaczy tafla "Bieszczadzkiego Morza" - Zalewu Solińskiego. Po zachodniej stronie majaczą wyniosłości Roha i Smereka. Dolinami snują się drogi, jak ta "Wielka Obwodnica" i potoki - niezmierność wody w przełomie Sanu w okolicach Zatwarnicy. Szlaki turystyczne, po których widać ciągnące
(Krzemieniec)
się smugi kolorowych turystów. To również nieprzebyte, dzikie "szlaki," po których poruszają się nieliczni ze śmiałków... Są też dymiące kopce wypalanego węgla drzewnego, wyglądające jak wulkany... W góry noszę swoje marzenia. Tutaj nauczyłem się trudu zdobywania szacunku do przyrody i ludzi. Góry uczą pokory i posłuszeństwa.
(zejście z Caryńskiej do Ustrzyk Górnych - w głębi Tarnica)
Swoją hałaśliwą powszedniość stawiam oko w oko z wielkością i majestatem gór... Stojąc na zdobytym szczycie, po wielogodzinnym wysiłku, patrzę na ten świat zamarły, wolny, porywający innymi oczyma niż w świecie cywilizowanym. Dziwny rezerwat kontemplacji. Ludzie czasami mącą wielkość gór. Ich hałaśliwe zachowanie
(Zapora w Solinie)
zagłuszy szum górskiego potoku, falujących traw na Połoninach, a gwieździste niebo nigdzie tak nie wygląda, jak pośród Połonin i milczących wierchów. Wchodząc w doliny, napotykam prawie wszędzie nowe domy ze strzelistymi dachami, zadbane zagony, gdzieniegdzie kierdel owieczek, krzątający się w obejściu zapobiegliwi bieszczadnicy.. I Kościoły - każdy inny, a nad tym wszystkim już tylko sam
(Przełęcz pod Tarnicą)
Pan Bóg, któremu bliżej do gór... Ojczyzna, to także ta gula w krtani, gdy śpiewają nasi z regionalnych zespołów. No gdzie powiedzcie sami, gdzie tak śpiewają..? Moja mała Ojczyzna, to także smak wspaniałych potraw regionalnych: kwaśnicy z grzybami, landruli z łazankami, ruskich pierogów z ciasta tak rozwałkowanego, że gdy przystawisz je do oka, zobaczysz... światła Lwowa...(?) a także dziczyzny... W tej mojej Ojczyźnie mają miejsce także
(Sianki - Grób Hrabiny)
żartobliwie pisane piękną gwarą wiersze wieszczów karpackich, a bliżej w mojej Małej Ojczyźnie, to przycupnięty dom prababci - "Kaśki Litwinki," jak ją zwano... Jaka tam prababcia - zwykła kobieta o złotym sercu, przychylna każdemu, który dobrocią odpłacał za jej dobro. Wszyscy "zlatywali" się do niej jak ptaki, nie tylko członkowie rodziny, a to z Warszawy, Legionowa, Jedlicza, Rzeszowa czy Krakowa. Dopóki prababcia żyła i kultywowała stare łemkowskie tradycje, to i gości w jej obejściu nigdy nie brakowało - drzwi się nie zamykały. Teraz bardzo nam wszystkim jej brakuje, a zwłaszcza jej ducha, który unosi się teraz nad nami, gdy biesiadujemy na jej posesji... Zapuściliśmy tu korzenie na zawsze. Oby nam wszystkim, tu na tym skrawku najpiękniejszej na świecie
(Bieszczady - zachód słońca)
ziemi, było coraz bliżej do siebie w sferze idei, poglądów, wartości i kultury, wierności i tradycji. Każdy z nas trochę inaczej pojmuje swoją Małą Ojczyznę. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, ze to my wszyscy tworzymy historię, wciągamy innych, zaszczepiamy to co najlepsze. Bo czym ona będzie, jeśli nie będziemy myśleli o tym, co w niej wieczne i wiecznie żyje, co jest wzniosłe i niezmienne? Być może nasza Ojcowizna udostępni miejsca dla wypowiedzi innym, co jest dobre, a co należy zmienić i w wypadkowej wizji każdego z nas musimy na tej ziemi tworzyć Ojczyznę na miarę dwudziestego pierwszego wieku... I właśnie tego wszystkim życzę..!
(Bieszczadzkie bezdroża)
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz