Szukaj na tym blogu

wtorek, 9 maja 2017


           D y n a s t i a   P a p k i n a...(9)

Papkin zawsze czuł się wolnym człowiekiem - zawsze i w każdej sytuacji...(tu przychodzi mi na myśl służba wojskowa choć nie tylko).... Nawet dziś z lekkim uśmiechem drwiny wspomina tych, którzy próbowali wymusić na nim posłuszeństwo. Ilu ich było?  M n ó s t w o...!  Ale też wspomina to z szacunkiem dla nich, oddaje im cześć, bo mimo wszystko Oni nauczyli go życia... "Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem..." Zasłyszane słowa stały się mottem Papkina z czasów Zagórzan i Przemyśla....
Bo człowiek, albo jest wolnym, albo nie istnieje," - powiedzonka, które wzbudzały wściekłość u wrogów Papkina i to nie z racji samych słów, lecz co gorsze - wynikających z jego przewagi nad prześladowcami. Rzeczywiście - Papkin przyznaje, że był cwaniakiem, ale to cwaniactwo było na nim wymuszane. "Bo nie jest dobre lub złe - wszystko zależy od naszych myśli, uczynków, zrozumienia..." Kolejne motto liczone już na setki powiedzonek, które tłoczyły się w głowie i umyśle Papkina.
Ile lat miał Papkin? Może 12, 15 lat... może nieco więcej...? I oczywiście obcy świat, w którym przebywał... Albo coś takiego: - "Masz rozum - decyduj za siebie.." Więc decydował! A jak myślicie - kto go tego nauczył? No właśnie
to tak, jakby zadawać durnowate pytanie: - "co by było, gdyby mężczyzna stał się kobietą (jaki to teraz popularny temat?) i...odwrotnie? Głupie, czy mądre? Sami sobie odpowiedzcie...(?)  Wspomniałem na wstępie o służbie wojskowej. To osobny temat, któremu warto poświecić więcej uwagi i na pewno to zrobię, bo to były mimo wszystko "ciekawe czasy...." Było troszkę łez, złości, śmiechu
i innej maści przypadłości, więc warto do tego tematu wrócić... kiedyś!  "Nawet najcięższe obowiązki życia, gdy się je dźwiga razem - stają się lekkie." Papkin musiał dźwigać je sam, oczywiście do pewnego etapu swojego życia, choć dziś też je sam dźwiga. I nawet dobrze... Ale wtedy był to czas trudny dla Papkina i zadziałał przez zaskoczenie. Czy ktoś myślał w ogóle rozsądnie? Dlaczego więc do dziś ciągnie się za Papkinem to gówno w postaci durnowatych pomówień, a może oskarżeń, jakże niezrozumiałych, staroświeckich, pozbawionych sensu i obiektywizmu?  Papkin już odpowiedział sobie na te i podobne pytania. Jeśli o tym wzmiankuje, to tylko dlatego, że są to rzeczy oczywiste i wynikają jakoby z jego "obowiązku." I w tym miejscu Papkin przypomina sobie chwilę, kiedy jego córka napisała mu przy jakiejś okazji" - "Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei.." No i Papcio nie gasi. Wierzy w to, że kiedyś to światełko się zaświeci.... Ale wcześniej zahaczę o esej, już nawet nie wiem, kiedy i gdzie się z tymi słowami spotkałem, zapewne przy czytaniu jakiejś książki i to na pewno nie z Erwinem Ringlem: - "Więc mniejsza o to w jakiej spoczniesz urnie..." Ale były też chwile uniesienia i to jakiego...? Pierwsze miłości, po "czarnym czasie" Domów Dziecka. Piękne, wzniosłe uniesienia..."Moja mila - jeśli odejdziesz dokądkolwiek - usiądę w cieniu "wielkiego drzewa" i...umrę. Po Tobie nie będzie już we mnie miejsca dla nikogo, nawet dla mnie samego..." To straszne i okropne...Papkin boi się samego siebie, swoich przepowiedni i przewidzeń. To cyganka mu wywróżyła w Gdyni na "Kamiennej Górze" to, co go w życiu czeka... Sprawdziło się! 
Dotyczy to jego pierwszej miłości, zmarłej tragicznie, której tyle zawdzięcza, a która zgasła tragicznym zdarzeniem. A potem, po latach była kolejna tragedia przepowiedziana przez wspomnianą cygankę - "miłość i pożycie krótkie choć szczęśliwe..." Historia lubi się powtarzać i tak się dzieje nasze życie.... "Bo wielkość człowieka jest jak płomień, który nosi w sobie, bo do życia trzeba mieć mocną głowę, choć niekoniecznie twardy łeb..." 
                             Za dużo tej tęsknoty, za dużo,
                             jak na jedno krótkie życie.
                            Za dużo tej miłości,
                            za mało, jak na jedno 
                            długie życie...
Tak się Papkin rozczulił, że "wypadł" z tematu, który mu przyświecał. Ale to nic - przyjdzie pora na powtórkę. Bo z tymi powtórkami jest podobnie jak z powracaniem do starych spraw z przed lat... "Bo jak się cholera Papkin zdenerwuje, to ze złości swojej świat cały opluje..." Sami widzicie, że akapit powyższy w ogóle nie pasuje do treści dzisiejszej notki. Miało być coś innego, wyszło znowu nie tak jak powinno. No tak - czasy są nie do pozazdroszczenia... A ktoś mnie zapytał nie tak dawno - "Po co Stary ciągle wracasz do przeszłości, po co odgrzebujesz to co przeminęło." A niby dlaczego miałbym tego nie robić? To jest taki "powrót ptaka" jak kiedyś pisałem będąc w Tynwałdzie na Mazurach, kiedy Papkin wdepnął w krowie łajno, a buta domyć się nie dało. Czemu więc o tym nie wspomnieć, skoro wspomnień tyle...? I tu się Papkin będzie spierał. Nie wracam tylko wspomnieniem dla samego siebie,
lecz dla innych. Niech wiedzą, a może mają podobne dylematy? 

Póki co - Papkin chce mieć spokój. Za niedługo wyruszy na kolejną wyprawę po bieszczadzkich ostępach, w tym roku trudny i dziki teren. Będzie się działo... Pogody ducha życzę wszystkim, którzy mnie odwiedzają.
                                                                               P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz