Weekendowa polityka...
Nie tak dawno obiecałem, że wrócę "myślami" do dni spędzonych w... Poznaniu. Było wiele sytuacji, które mogły się podobać, albo nawet NIE! Wrócę do nich, bo być może warto. Dziś jednak kilka moich spostrzeżeń z...wypadu do Berlina, czyli za opłotki naszego państwa. Tak się złożyło, żedzięki telewizji kablowej, mogłem podziwiać telewizję z różnych krajów w tym kilka programów niemiecko-języcznych. No to sobie podziwiałem... Muszę przyznać, że germańska telewizja jest godna uwagi, a jej wizerunek daje sporo do myślenia. Lubię oglądać niemieckie programy popularno-naukowe, bo są zrobione naprawdę dobrze i dogłębnie omawiają sprawy, którym są poświęcone. Filmy niemieckie są jeszcze bardziej głupie i prymitywne niż amerykański szajs (nie odnosi się do pozycji wybitnych) - są beznadziejne aż do śmieszności i nie da się ich oglądać. Być może akurat natrafiłem na jakieś badziewie - przepraszam... Teleturnieje, których w polskiej telewizji nie oglądam (programy te są dla mnie stratą czasu, aby je delikatnie określić), są identyczne jak w Polsce, robione według tej samej licencji i podobnie jak u nas przeznaczone dla debili i ociężałych umysłowo pożeraczy telewizyjnej papki. W sumie nic ciekawego - banał, nuda i obciach. Zastanawiam się po co w tym Poznaniu tyle programów niemieckich, ale pewnie po to, że tutejsza nacja, jak mi powiedziała pewna pani na poznańskim dworcu - "standart zachodni." A chodziło tylko o moje pytanie: "dlaczego na dworcu brak jest poczekalni dla podróżnych, baru i restauracji, pomieszczenia socjalnego dla matki z dzieckiem..." Są tylko kawiarenki i...ciasto - słynne rogale. Szanowna pani, proszę na śniadanie zjeść słodkie, na obiad tak samo, na kolacje powtórzyć dwa poprzednie "posiłki," zobaczymy, jak długo pani pożyje... Dworzec na betonowych podporach zwany przez miejscowych "chlebakiem." Ale to tylko tak na marginesie... Wracając do tematu - wysoce interesująca jest w tych programach publicystyka, bardzo osobliwa, zupełnie różna od ociekającej autentyzmem, znakomitej publicystyki polskiej. W niemieckich programach nie ma mowy o przypadku, realizmie - wszystko jest wypomadowane i zrealizowane według przemyślanego, propagandowego schematu. Niemcy najwyraźniej bzdury te gładko łykają, ale dla wyrobionego widza pochodzącego z innego kraju niż ojczyzna doktora Goebbelsa jest zastanawiająca. Otóż mamy w niej do czynienia z Herenvolk - czyli rasą panów, z którą najwyraźniej Niemcy utożsamiają się do dzisiaj. Nie wspomnę o wypacykowanych i starannie uczesanych i sztucznie oświetlonych prezenterach. Celowo nie używam popularnych określeń, aby kogoś nie obrazić...Bo wszystko, co niemieckie musi być najlepsze. A na ulicy w Poznaniu ocierałem się co krok o te same określenia - Poznań jest naj, naj, naj... Taka niemiecka buta! Kiedy kamera pokazuje niemieckie ulice, pogoda zawsze jest słoneczna, po niebie płyną kiczowate obłoczki, wszystko jest czyste, wyszorowane i utrzymane w absolutnym porządku. Ale każdy, kto pojeździł po Germanii wie, jak fałszywy to obraz. Nawet w pobliskim Berlinie na bocznych ulicach jest chlew, jakiego w naszych miastach, też brudnych jak noc - nie ma, a tereny byłego NRD, to rozpacz...(więcej nic już nie powiem). W piątkowy wieczór, taki jaki dziś mieć będziemy - w centrach wielu miast niemieckich trudno uświadczyć kogoś... trzeźwego. Jest nawet gorzej - tam człowiek czuje się "zwierzyną łowną." Jest niebezpiecznie i lepiej wieczorami siedzieć w domu. Ale telewizja niemiecka przedstawia inne
państwa, na przykład Polskę, bo okazuje się, że w Polsce zawsze jest brzydka pogoda w dodatku deszczowa, że nasz rodak przeciętnie jest nieogolony, obdarty, wyraźnie podpity obuty w gumiaki, z wykrzywioną gębą i stojący pod obskurnym "wiejskim" sklepem. Zastanawiam się, skąd oni biorą materiał do takich programów, bo to scenki rodzajowe, których od lat u nas nie uświadczysz? W niemieckiej telewizji ulice polskich miast zawsze są zaśmiecone, brudne, a z budynków odpadają tynki (tu czasem można się zgodzić). W starych budynkach (czynszówkach) gnieżdżą się wielodzietne rodziny w warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Że polski rolnik orze cherlawym koniem, a porusza się furmanką, a przykładów można byłoby jeszcze mnożyć....A mnie się wydaje, ze jest to krecia robota. Być może jest ktoś, kto opowiada takie bzdury tym zza Odry i nie tylko, przedstawiając swój kraj jako coś, gdzie cywilizacja jeszcze nie dotarła (?) a może nawet coś więcej? Trzeba mieć naprawdę tupet, aby nas tak oczerniać. Rewelacja - jesteśmy dla nich istnymi podludźmi...! Przespacerowałem się po ulicach Berlina i mam wyrobione zdanie. Owszem - centrum jest okay, ale są miejsca, gdzie jest podobnie jak u nas, ale gdy znalazłem się w miejscu, które niby reprezentacyjne, ale z walającymi się śmieciami - doznałem szoku. Czemuż ja się dziwię chodząc po Poznaniu? (inne miasta też nie grzeszą, w tym moje). Tak więc jestem pełen podziwu dla wysiłków niemieckich producentów telewizyjnych, którzy nieźle muszą się namęczyć, aby podobne scenki zainscenizować...Tyle na ten weekend. Wyrażam nadzieję, że nikogo nie obraziłem, a jeśli tak, to przepraszam. są to tylko i wyłącznie moje odczucia, które przelewam na papierek. A zatem - miłego weekendu życzę. Bawcie się fajnie i optymistycznie. Do poniedziałku...
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz