Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 października 2017

                              C  z  a  j  n  i  k...

Miesiąc temu pozbyłem się...czajnika - naczynia do gotowania wody. Przez zapomnienie, a może przegapienie, biedak zbyt mocno się nagrzał i zmieniając barwę odszedł do...lamusa. Może to nawet dobrze, gdyż twardość wody osadza kamień, a to z kolei sprawia, że... Ale do rzeczy...!
Mógłbym nazwać to "Poradnikiem starego faceta," ale że sam nie uważam się za takiego, choć jestem facetem. Starość, to inny wymiar, o którym już wzmiankowałem i może jeszcze kiedyś o tym wspomnę. Ale po co przejmować się samym sobą? A w ogóle, jaki ja stary...? A jednak...Dziś poruszam, może banalny temat, ale wcale, jak się okazuje, nie taki banalny lecz ciekawy i nader ważny. Żywotność czajnika, takiego zwykłego do zagotowania wody - na herbatkę, na kawę i całą resztę zależy od stopnia twardości wody i osadzającego się kamienia. Skąd więc ten pomysł? Otóż przekleństwem można nazwać żywotność tego "garnka" w kuchennym użyciu. Prawdziwy facet powinien mieć czajnik. jego zakup jest ważnym elementem trwałym w jego życiu zwłaszcza, gdy jest osobą samotną we własnym gospodarstwie domowym. Co prawda, u mnie występuje od czasu do czasu zjawisko "wieloludności," to nie mniej faktem jest, że od miesiąca nie używam czajnika ze zrozumiałych względów. Do tego służy mi już wysłużony garnek nabieraczek z rączką. Jak wiadomo, zazwyczaj żywotność takiego czajnika waha się od dwóch do sześciu miesięcy. Dlaczego...? Biorąc pod uwagę twardość wody powodującej osadzanie się kamienia, a to powoduje żołądkowe dolegliwości... Kiedy więc należy czajnik wymienić? Ano wtedy, gdy rozpoznajemy na nim istotne zmiany kolorów, zwłaszcza fioletowego, jak było w moim przypadku. Pozostaje pytanie bez odpowiedzi - dlaczego ma tak niską wytrzymałość? Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do takiego wniosku, że winą jest technologia. Ktoś bez wyobraźni produkuje czajnik tylko do zagotowania wody, a może by go wykorzystać do zagrzania kiełbasek...? A więc wstawiamy wodę i idziemy posurwować po Internecie lub oglądać film w telewizji. Gdy czas się przeciągnie z racji naszego zapomnienia (a gdzie jest gwizdek?), czajnik zaczyna nabierać barw... W tym momencie wszystko mamy z głowy. Takim sposobem często trzeba go zdrapywać z kuchni... Przy zakupie czajnika kieruję się jego jedyną cechą - gwizdkiem, ale są one często tak kiepskie, że raczej szemrają pod nosem lub syczą tak cicho, że w ogóle ich nie słychać. Wizualnie, co nie zawsze może być widoczne, puszczają parę jak niegdyś parowóz. To powoduje, że woda gotuje się bez umiaru... Ktoś mi kiedyś powiedział, że u faceta z kobietą (niekoniecznie mąż żoną), czajnik wytrzymuje latami. W moim domu brak takiej sytuacji, wiec pomijając powyższe, warto zaopatrzyć się w...kobietę. Śmieszne? Ano nie! Kobieta w moim domu też kiedyś nie dbała specjalnie o stan czajnika, a woda gotowała się umiaru... Póki co - korzystam, jak wspomniałem z małej naleweczki, która jak zauważam, obrasta już kamieniem, a efekt jest taki sam co z czajnikiem. Miłego dnia życzę

                                                                             P  a  p  k  i  n
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz