Piątek - 13 października....
Niespodziewana wizyta.
Problem wynikł nagle i...niespodziewanie podczas śniadania, którego nie dało się ukończyć. Jedyną alternatywą było sprawdzenie, co się dzieje. Przegląd w lustrze przy pomocy latarki, którą podświetlałem nic nie dał. Rentgen niezbicie potwierdzał obawy lekarza. Nie rozumiem, jak ząb może psuć się od wewnątrz? Dwa wyjścia z zaistniałej sytuacji - leczenie kanałowe lub...usuniecie. Po namyśle i biciu się z własnym sumieniem wybrałem drugi wariant. Wiem - każdy ząb jest na wagę złota, ale perspektywa chodzenia w to samo miejsce przez kilkanaście razy...raz można zgłupieć! Na fotelu spędziłem dokładnie 28 minut. Posiedziałem, odpocząłem, wróciłem - żyję...! Wcześniej pan doktor - rezydent, słowem dusza człowiek, poczęstował mnie "gazem rozweselającym" tak, że miał sporo "trudności" aby cokolwiek przy tym zębie zrobić. Pan dentysta grzebał pomiędzy zębami, a śmiech nie pozwalał mi się skupić. Co raz podchodzili inni studenci zaciekawieni wesołością gościa siedzącego na fotelu, który zamiast płakać - był rozweselony.... Motto dzisiejszej trzynastki? "Jest super...!" I taki to jest dzisiejszy piątek. Teraz wypoczywam i czuję się komfortowo.Zdrowia życzę.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz