Z kart biografii Papkina...(5)
(odrobinka dopełnienia)
.... Dla uśmieszku na twarzy można zacytować tak..."Primum edere, deinde philosophan" - gdy na się spojrzę widno mi, żem ostatnimi czasy aż nazbyt sobie do serca oneż maksymę wzion, bo mi "brzuszysko" coraz większym jest cienżarem, a łoblicze niedługo księżyc w pełni przypominać będzie....Lubo nie zawżdy tak bywało, bom w dzieciństwie chudy był bardzo, a wśród familijnej i w szkole filozofem mnie przezywano. Takoj i przezwisko do mnie się przysposobiło i Papkinem ostałem na zawsze. Ale to tylko tak wzmiankuję... Że wszelako tempora mutandur, et nos matamur in illis - tedy już na fakultetach inszych będąc historia philosopiae, gdy z niej egzamin złożyć mi przyszło, trudną się dla mnie próbą okazała i po dziś dzień o świecie idei i myśli rozprawianie nie tak gładko, jako o bardziej przyziemnych sprawkach mi idzie. Łatwiej mi zatem tutaj łobyczajów upadkowi się dziwić, niźli przyczyn tegoż dociekać, łatwiej o bigosu ważenia, niźli duszy ludzkiej zawiłościach pisać. Prędzej mi zganić co, niźli pochwalić. Przecie jednak już tyle roków bez mała pamiętnik swój pisząc, nie sposób od tego uciec, by się myślicielem nie ostać chociaż przez chwil kilka, skoro się opisania świata dzisiejszego i nie tylko, łoczami człeka lat temu czterysta żyjącego podjęło... Takoj i opisał ja tę ową epopejom wierszykiem w Tryptyku, co polecam inszym do poczytania. Na czymże tedy się ona różnica pomiędzy dawnemi, a nowemi czasy zasadza, bo że świat dzisiejszy inszym jest niż dawniej, to każdy to przyzna, kto po nim lat chociaż cztery lub więcej dziesiątek jako ja chodził... Czy dawniej zbrodni równie okrutnych, jako dzisiok nie bywało? Czy urzędników sprzedajność, to naszych czasów wynalazek? Czy mężowie niegdyś kochanic nie miewali, albo za żony panien, co ich wnuczkami być mogły nie brali? Czy odmieńców, co się w białogłowskie szaty przywdziewają, albo sodomitów skłonności swych nie skrywających już w Arystotelesa i Platona czasach nie znano? Czy wreszcie wypadki i nieszczęścia wszelakie, kataklizmy wielkie rodzaju ludzkiego dawniej nie dziesiątkowały? Czy statki na morzu nie tonęły, jako i ten Titanic, a wozy ludzi nie tratowały jakoż i tego Żyda w Krakowie, co właścicielem kamienicy naszej familii był? Pytania takowe w nieskończoność mnożyć by można, a odpowiedź na nie zawsze jednaka będzie, że natura ludzka nic a nic się nie zmieniła, tylko ludzi na świecie wielokroć więcej żyje niźli przed wiekami, którzy wytworów myśliwłasnej dla ułatwienia sobie życia używając, nowe nieszczęścia na się sprowadzają, o których wieści lotem błyskawicy się rozchodzom. I właśnie ono wiadomości o wszystkiem i wszędzie rozchodzenie się jako kręgi na wodzie, gdy kamień weń wrzucić. Najbardziej świat dzisiejszy od dawnego różni, to wiadomości dobrego i złego od adamowych czasów błogosławieństwem rodzaju będąc, pomału przekleństwem jego się stajom. Bo bez wieści ze świata żyć niepodobna, a nadmiarem ich już pomału żyć nie sposób. Takoj poczytajcie sobie tychże przypowieści com je opisał w Genezie familii naszego rodu. To dobra wycieczka po naszych rodzinnych sprawkach. A dalsze, to już insza historyja. To tyle na dzisiok....
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz