Szukaj na tym blogu

sobota, 21 października 2017


                                     Wieczorny spokój...

Późny wieczór - księżyc raz świeci, za chwilę chowa się za chmurką - rozproszone światło rozlewa się po niebie... Przez otwarte na oścież balkonowe drzwi wpada orzeźwiające powietrze. Jest cicho, że słyszę przelatującą ćmę...Skąd u licha ćma o tej porze? Do lampy stojącej tuż obok podlatuje owad o seledynowych przejrzystych skrzydełkach. Ale cóż ja się dziwię...jeszcze za dnia koszono trawę pod moimi oknami... Zdejmuję owada z klosza i wypuszczam na zewnątrz...Zostaję na balkonie, biorę głęboki oddech...Jeszcze pachnie skoszona trawa. Jest tak swojsko, że gdyby w pobliżu było jakieś bajorko, słychać byłoby żabie chóry... Przymykam oczy - dźwięki intensywnieją po czym cichną, by za chwilę zabrzmieć jeszcze głośniej. Odnoszę wrażenie, że znajduję się w ogromnej przestrzeni zawieszonej w bezczasie... Nie myślę o niczym...słucham...jestem...i dźwiękiem i ciszą...Wszędzie dookoła spokój i cisza zwiastująca nadchodzącą noc. Będzie błoga i upojna pod względem wypoczynku...
Dobranoc wszystkim i....sobie.

                                                                          P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz