Z kart biografii Papkina...(4) (kontynuacja)
Mimo ambicji i wrodzonej inteligencji, smykałki do wszystkiego, jako niepijący trunków, byłem przez współbliźnich źle traktowany, aż do dnia, kiedy z wyrachowaniem upiłem się na "śmierć" i dopiero wtenczas przestałem być dla nich obcym chamem, a nawet...komunistą. Coś okropnego...! No dobrze, trochę o komunistach... Na długo przed tym, zanim jeszcze zacząłem kartkować wszelakie pisma i...późniejszy mój pamiętnik po moim życiu, poddałem samego siebie szybkiemu egzaminowi: - "ilu "wybitnych" Polaków kojarzy się z komunistami." Wydobyłem z pamięci kilka postaci, choć w tamtym czasie wiedziało się niewiele o nich, choć byli jakby na co dzień. Późniejsza edukacja ich biografii dała mi pełny obraz ich "zbrodni." Bierut, Gomułka, Gierek, znacznie później Jaruzelski. Ale czy na pewno o nich chodziło...? Oni nie zasługiwali nawet do produkcji papieru toaletowego. Ale mnie się raczej kojarzy lokalny komunizm, a więc nauczyciele, wychowawcy i inni cwaniacy próbujący zrobić mi pranie mózgu. Nigdy im się to nie udało, choć ponosiłemtego konsekwencje. Jak mawiał mój chrzestny i próbował mnie przekonać swoimi wywodami: "w Partii potrzebni są ludzie mądrzy, a nie durnie i dewiaci..." A ponieważ nie odpowiadałem tym skojarzeniom, nie mogłem zostać komunistą.... Do dziś nie rozumiem, po jakie licho w ogóle taka rozmowa zaistniała pomiędzy nami...? Kiedy objąłem pierwszą, a zarazem krótką pracę tuż przed pójściem do woja, mój (nasz) Dyrektor, który niemal każdy dzień w tygodniu, "fruwał" po partyjnych egzekutywach, a zarabiał krocie, opłacając składkę członkowską w wysokości stu (100) złotych. Wtedy dniówka na budowie tyle wynosiła i można było za nią żyć... Ale to nie znaczy, że nie zostałem poddany próbie przekolorowania z białego na czerwone. Wara tym, którzy dokonać tego próbowali. Dostało się takiemu, który sięgnął po wiszący na ścianie krzyż w sypialni w Internacie. Sługus i obrzydliwy ateista mówiący na co dzień Norwidem, udawał wykształconego i mądrego. Jak się potem okazało, to jedynie szkoła partyjna utrzymywała go na stanowisku wychowawcy... Bylem zmęczony tą czerwoną zarazą, którą na siłę próbowano nas karmić. Poddawano mnie terapii wstrząsowej, próbując nawrócić, nie wiem tylko z czego i...do czego. Ten stan trwał lata i nie skończył się z chwilą wyjścia z Domów Dziecka. Posiedziałem sobie nawet przez dwa tygodnie w areszcie garnizonowym, jak oficjalnie oświadczyłem, że mój krewny został rozstrzelany bestialsko w Katyniu... Odwaga, czy głupota, jak niektórzy ze zdziwieniem mawiali..?! Otoczony byłem laikami wierzącymi w cud dobrobytu i upojnego szczęścia, jakie oferowano społeczeństwu. Nawet moje prywatne życie z kobietą w...łóżku było kontrolowane. Wiedzieli nawet to, kiedy, gdzie, w jakiej pozycji i o której godzinie, z prezerwatywą, czy nie, poddawałem się seksownej rozrywce. S k a n d a l..! A tak na marginesie powyższego... Ciekawe, skąd o tym wiedzieli..? Tak, nie mylicie się, chyba miałem szpiega w łóżku...! Jak wspomniałem, dogodności komunizmu doznałem w wojsku.
A ponieważ zawsze byłem krnąbrny i uparty (zawsze chodzę własnymi ścieżkami), lano mi dupę ile popadło, łącznie ze wspomnianym aresztem. Wtedy "fali" nie było, nie była znana, ale wewnętrzne NKWD w polskim wydaniu działało sprawnie. Były również sytuacje zabawne, kiedy po ogłoszeniu alarmu, oficerowie popieprzali w transzejach, a taki głupol jak ja, jeśli nie spał smacznie, to siedział w ciepłym pomieszczeniu i śmiał się z..idiotów. A wszystko to dzięki oficerowi politycznemu, który nie wiem z jakich powodów, dziwnie mnie tolerował. Może sam nie wierzył w te brednie świetlanego socjalizmu...? Innym razem mogłem (za darmo) podziwiać seks w wydaniu kochanek sprowadzanych przez oficerów do hoteliku, nad którym sprawowałem opiekę. Pod moim zarządem był również Klub Żołnierski. Było to intratne zajęcie. Płacono mi za obsługę, a nawet proponowano seks z dziewczynami. Nie skorzystałem i dziś mogę cieszyć się zdrowiem i nie latać do lekarza z ręcznikiem. Ale przyznaję - widoki były bardzo obiecujące i niezapomniane. W swoim postępowaniu byłem prawdziwym cieciem z bojaźni przed wspomnianym lataniem z ręcznikiem po lekarzach i nieśmiałości, która wyrządziła mi w przeszłości, a potem również w przyszłości równie tyle szkody, co pożytku.
Jedno jest pewne - w wojsku pracowałem w branży prostytucyjnej. Dzięki temu miałem sposobność zapoznania się ciekawymi ludźmi różnego światopoglądu - na przykład, jak zostać kochankiem (?).... Przez to samo byłem lubianym sprzątaczem. Dyskrecja nie tylko zobowiązuje, ale jak się okazało, również popłacała. Otrzymałem od systemu wychowanie moralne i umiłowanie do...przyrody. Ponadto jedna z klientek oficera, z zamiłowania "nauczycielka seksu" poinformowała mnie nieodpłatnie, że jakieś książki trzeba czytać, aby nie iść na ślepo po ścieżkach życia. Miała zapewne na myśli "ścieżki erotyczne?" Czy to wszystko, aby zmieścić się w konkurencji? Chyba nie! Sadząc po tym, co spotkało mnie w późniejszym czasie, czy mi się to podoba, czy nie, zostałem przysłowiowym cieciem. Epoka Gierka pokazała, że zachłysnęliśmy się wiarą w bzdury (może nie do końca), które nam wbijano w mózgownicę mówiąc: "Możecie być przekonani, że my wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Nie ma innego celu, które nam przyświeca, który zadeklarowaliśmy. Rozwijając kraj, umacniając socjalizm, poprawiać warunki życia ludzi pracy. Jeśli nam pomożecie, to sądzę, że ten cel uda nam się wspólnie osiągnąć. No więc jak - pomożecie...?"
I tak pomogliśmy zadłużyć kraj do rozmiarów katastrofy. Dopiero nie tak dawno udało się spłacić ten dług....
*****
PS.
Tyle w wielkim skrócie tego rozdziału. jest dalszy, ale to już chyba na jakąś inną okazję...
Serdecznie pozdrawiam w ten słotny i dżdżysty dzień.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz