Tryptyk, część III
Jak nie wiesz co zrobić, gdy nie masz wyjścia - zaufaj samemu sobie, bo nikt inny Ci nie pomoże (cenne dewiza). Masz wiarę, to będziesz żył, nie masz jej - już poległeś. Jesteś tylko zwykłym śmiertelnikiem...Nie odważysz się przeciwstawić, bo nie masz wiary, a to ona czyni Cię wolnym. Dlaczego nie możesz dokonać czegoś wielkiego? Boją się tylko głupcy - nie próbują i się poddają...Chcę Ci przekazać prawdę o tym całym świecie niedorzeczności i sprzeczności, gdzie zwycięża tylko upór i wiara we własne siły - to ona buduje wszystko. Chcesz być dobrym człowiekiem - przestań, wyrzeknij się zła, nie poddawaj się. Ono opęta Cię tak szybko. Jest jak mgła. która otacza cały Twój świat. Jest jak ciemność bez nadziei światła...I jeszcze jedno Ci powiem - jak masz postąpić. Wstań, otrząśnij się, zacznij walczyć o wartości tego świata. Niech dobroć i miłość kieruje Twoim sercem. Niech je przepełni wiara, niech chęć życia pokaże, że jesteś człowiekiem o wielkim sercu i szacunku dla innych i do samego siebie. Wiara pokaże, że jesteś na prawdę kimś - nie tchórzem, nie śmiertelnikiem...Pokaż, że potrafisz być kimś. Zrób to, o czym myślałeś od wielu już lat...Pamiętać chwile zapisane gdzieś na ławce,
chodnikowego szumu butów,
zakotwiczone na dnie czarnej kawy smaku,
delikatny zapach perfum
otulony barwami snu.
Porannej rosy chłodu,
uśmiechu serca
i jednego muśnięcia ust...
(Lubaczów, 1973 r.)
To jest klasyka polskiej muzyki.
Nikt, kto nie żył w tamtych czasach nie doświadczył tych emocji. Dziś nam trudno wrócić do tych czasów.
My nigdy nie wyrzekliśmy się tej muzyki - my nią żyliśmy przez lata i tak pozostanie.
Tym się różnimy od nowego pokolenia, zwłaszcza tego XXI wieku.To nowe pokolenie przechodzi od A do Z przez moment, bez zastanowienia. A ja kocham tą muzykę i gdy umrę nadal będę ją kochał. Dzisiaj pseudo artyści bazują na kiczu i chłamie, a durni ludzie tego słuchają...Pozdrawiam rocznik 1954.
Jolka, Jolka pamiętasz lato bez snu,
gdy pisałaś "tak mi źle, urwij się choćby raz,
coś ze mną zrób, nie zostawiaj tu samej, o nie."
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc,
silnik rzęził ostatkiem sił,
aby móc znowu w Tobie śmiać się i kląć,
wszystko było tak proste w te dni.
Dziecko spało pod ścianą, czujne jak ptak,
niechaj Bóg wyprostuje mu sny!
Powiedziałem, że nigdy, że nigdy aż tak
słodkie były, jak krew Twoje łzy...
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem,
dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem,
dane nam było, słońca zaćmienie,
następne będzie, może za sto lat...
Milego i spokojnego weekendu wszystkim życzę.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz