Szukaj na tym blogu

środa, 11 lipca 2018

Gdybym w dniu takim, jak dziś zamieścił na blogu inną niż poniższą notkę-informację, nie byłbym sobą. Trudno zapomnieć to, co dotyczy mnie osobiście...

Dzisiaj mija 75 rocznica śmierci moich Dziadków oraz rodziny Ojca bestialsko zamordowanych przez ukraińskich banderowców.

Zamiast czegokolwiek, moje słowa zapisane w czasie pobytu w miejscu, gdzie znajdowała się posesja w Marianówce koło Horochowa na Wołyniu w lipcu 1980 roku.

Znowu przemierzam stare ścieżki - 
te same, którymi chadzał Dziadek...
I łudzę się nadzieją,
że inną mnie pokierują drogą
do Niego, ich wszystkich
rozsianych na Wołyniu - 
w dołach bielące kości...
I znów potykam się 
w tym samym miejscu - 
niby do przodu, a czas ucieka,
jak woda w Zboryszówce płynie,
tej samej, jak z przed wieku - 
tak czas przemija dla człowieka...
Dlatego pytań coraz więcej,
a odpowiedzi żadnej...
Zmęczony siadam
na przydrożnym kamieniu - 
skąd się on tu znalazł...?
Cień mój przegania
słońce zachodzące,
zastygam na chwilę
i mchem zarastam, jak Oni,
których doszukać się nie mogę...
                  (Marianówka k/Horochowa - Wołyń)
                                      21 lipca 1980 r. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz