Gdybym w dniu takim, jak dziś zamieścił na blogu inną niż poniższą notkę-informację, nie byłbym sobą. Trudno zapomnieć to, co dotyczy mnie osobiście...
Dzisiaj mija 75 rocznica śmierci moich Dziadków oraz rodziny Ojca bestialsko zamordowanych przez ukraińskich banderowców.
Zamiast czegokolwiek, moje słowa zapisane w czasie pobytu w miejscu, gdzie znajdowała się posesja w Marianówce koło Horochowa na Wołyniu w lipcu 1980 roku.Znowu przemierzam stare ścieżki -
te same, którymi chadzał Dziadek...
I łudzę się nadzieją,
że inną mnie pokierują drogą
do Niego, ich wszystkich
rozsianych na Wołyniu -
w dołach bielące kości...
I znów potykam się
w tym samym miejscu -
niby do przodu, a czas ucieka,
jak woda w Zboryszówce płynie,
tej samej, jak z przed wieku -
tak czas przemija dla człowieka...
Dlatego pytań coraz więcej,
a odpowiedzi żadnej...
Zmęczony siadam
na przydrożnym kamieniu -
skąd się on tu znalazł...?
Cień mój przegania
słońce zachodzące,
zastygam na chwilę
i mchem zarastam, jak Oni,
których doszukać się nie mogę...
(Marianówka k/Horochowa - Wołyń)
21 lipca 1980 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz