"Sypiając z... duchami..."
Kiedy sam jestem w domu, może także, jak mnie nie ma, w moim domu, często późnym wieczorem, czasem nawet nocą - ten mój dom - moje mieszkanie nie zasypia. Światło z ulicy do mnie nie dociera, gdyż zasuwam żaluzje, a mrok "parzy kawę"....woda uczy tańczyć, a w pokoju myśli mojepiszą słowa, zamieszczane później na blogu....A ja
ukryty w pościeli, "boję się wstać," wyjść naprzeciw duchom "samotności." Bo kiedy jestem już sam, o późnej już porze...podłoga zaczyna
skrzypieć, komputer trzeszczy i..."strzela" oddając
suche trzaski, a ściany zaczynają "wirować." Wiatr za oknem jakby odprawiał tajemniczy rytuał. I coś
paraliżuje, obezwładnia ciało, oszukując moje zmysły. Kiedy mój dom nie śpi z powodu tego co dzieje się za ścianą, gdy słyszę ostre dźwięki wiertarki lub stukanie młotkiem, albo budzi mnie stękanie sąsiadki nad sufitem, która upojnie wzdycha, czasem jęczy za sprawą orgazmu - krew mnie zalewa... Cierpię z tego powodu i źle się czuję, gdyż miewam stany wymiotne...ze złości! I nie traktuję owe "duchy" jak stałych bywalców, ale raz po raz ktoś mi robi psikusa. Niech mnie tylko raz jeszcze ktoś wkurzy, to schowam się w toalecie, a najlepiej w szalecie miejskim, gdzie jest spokojniej. Wolę bowiem słyszeć od czasu do czasu szum spuszczanej wody niż to stękanie lub walenie młotkiem. A dziś szczególna to noc była, jakby wszyscy zapomnieli, że to Święto "Trzech Króli."
Zapewne przybył jeden "duch" więcej...
Milego dzionka....
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz