Poniedziałkowy dołek...
Nie mam dziś nastroju - chodzę z obolałą głową z turbanem mokrego ręcznika na głowie. Już wczorajszego wieczora mogłem wziąć tabletkę, zaraz po meczu...Dziś boleję, aż mnie mdli...W rzeczy samej, wiele lat temu brat mój nazwał mnie Gandhim - to drugie pseudo moje mniej używane...Wszystko dziś obraca się przeciwko mnie - a może to prawda lub tylko mi się wydaje? Jednak coś w tym musi być. Mecz, którym nie warto się było przejmować, jednak wczoraj też "zawiodłem" się, bo miałem plan wykonawczy dobrej roboty - czegoś, co służyło by wszystkim, nie tylko mnie. Wystarczyło jedno przypadkowe słowo i całe przedsięwzięcie wzięło w łeb..! Zniechęciłem się, choć tyle werwy miałem w sobie....Jednak, to prawda - "nie należy zbytnio się wyrywać do przodu," bo potem można się zawieść! Ale jakoś będę musiał sobie z tym poradzić...Mój nastrój samego mnie "przeraża." Nie cierpię czegoś takiego, gdy wszystko wali się na głowę - wszystkie moje chęci przepadły i jestem rozżalony...! Może wieczorem ciepła kąpiel z dodatkiem jakiegoś zielska na poprawę humoru i odprężenia się? Gandhi zdejmie turban i wskoczy pod prysznic...Oj, przydała by się nawet rózga...!?Pozdrawiam z bolącą głową...
...I wszystko znowu mi się rozsypało,
chciałem to wykrzyczeć,
milczał jednak będę,
nic nie powiem
i sobie nie pomogę...
Łza nie będzie ciekła po policzku,
(nie ma takiej potrzeby)
bo nie umiem płakać z byle powodu -
muszę jednak sobie poradzić...."
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz