Szukaj na tym blogu

piątek, 1 czerwca 2018

                                           L  i  s  t...

Wpadłem w zakłopotanie po przeczytaniu listu do mnie adresowanego od osoby, która "uciekła" z kraju do lepszego bytu, a teraz żałuje tych pięknych wędrówek po Tatrach i Bieszczadach. Tęskni za krajem i za tym wszystkim, co mam ja tu na miejscu. A On - co mu pozostaje? Nic, tylko tęsknota! Wraca, jak pisze z końcem sierpnia, a mnie w tym czasie może nie być. Ja również zatęskniłem i udam się do samotni na Kińczyku...
                                                        *****
Moim ulubionym w Bieszczadach miejscem jest Kińczyk (1251 m. npm) z racji jego "samotności." Znajduje się poza szlakami turystycznymi, pomiędzy Przełęczą Bukowską (szlak czerwony), a Stińską góra (1212 m. npm) oraz Rozsypańcem (1146 m. npm) - to nie ten Rozsypaniec znany ogólnie na szlaku "Dzikich Bieszczad...." Samotny Kińczyk w zimowej lodowej pustyni, jak nazywam to miejsce - odludzie, do którego nie chodzi zbyt wiele osób. Wiele lat temu był w ogóle niedostępny z racji graniczenia z terytorium ZSRR - dziś graniczy z Ukrainą. Miejsce, gdzie dosłownie można powiedzieć, "że diabeł mówi dobranoc." Oaza spokoju i prawdziwego odosobnienia... Mówiąc o podróżach, o wędrówkach po Bieszczadach, wspominam również wycieczki, które oprowadzałem w ramach "socjalu" w zakładzie pracy. W ten to sposób "wywlekałem" ludzi z domów, męcząc ich stromymi podejściami również w Tatrach. Wspominam prześmieszne historie, kiedy z "boleściami" moi podopieczni wchodzili na czterech łapach (dosłownie), ścieżką prowadzącą z Morskiego Oka na Czarny Staw pod Rysami, dolinę Kościeliską i Jaskinię Mroźną, a potem jeszcze Smreczyński staw, czy Ornak. Wspominam biwaki nad Osławą przy ognisku pod gwieździstym niebem w Zagórzu...To nie były podróże palcem po mapie, ale najprawdziwsza pod każdym względem przygoda. I należało się "gimnastykować," aby pogodzić pracę zawodową z przyjemnościami. A potem co niektórym "zapachniał" inny świat, podróż na zachód, nie dla przyjemności. Marzył im się świat zachodni, bo myśleli, że tam jest ich wymarzone miejsce na ziemi - nic złudnego. Mówię to na przykładzie osoby, o d której otrzymałem wspomniany list... W amerykańskich westarnach, osadnicy jechali na zachód - nasi też tam dziś jadą, lecą jak najdalej, jak muchy do łajna, tyle, że zachodniego. Według najnowszych badań, stado krów większość życia spędza zwrócona pyskami w kierunku północnym - podobno wyczuwają biegun magnetyczny Ziemi. Z Polakami jest podobnie, z tą tylko różnicą, że nasze tęskne mordy kierujemy ku zachodowi. Nęci nas ta zachodnia Europa, nie chcemy wierzyć mapie, że leżymy w środkowej części kontynentu. Staramy się wszelkimi siłami zwalczać parszywe kompleksy. Pijemy zachodnie napoje o smaku jodyny, żujemy gumę "made in USA," chrupiemy chipsy, bo zwykle kartofle nam nie smakują -  jesteśmy w NATO... Bardzo zabawne... Wepchaliśmy się w końcu do kołchozu europejskiego, jesteśmy co prawda "biednym i brudnym" kuzynem, ale nęcą nas salony. Wielu naszych polityków i europosłów tylko marzy, aby dostać się na ciepłe stołki, za którymi kryje się bogate i beztroskie życie. Mamy ambicje, chociaż brakuje nam pieniędzy i mądrych polityków - jacy Polacy, tacy politycy...(?) Zachód, to marzenie - mycie garów wydaje się szczytem marzeń wielu z nas zwykłych zjadaczy chleba. Opieka nad starą Niemką również. Własnej chorej babci nie pomożemy, ale Niemce czy Włoszce już chętnie służymy. Nie chcę już wspomnieć o mojej kuzynce, która "obrabiała" gacie staremu i zniedołężniałemu byłemu SS-manowi...Szorujemy kible rękoma i fajno jest, bo nam pewnie więcej zapłacą, bo sami ręce mają lewe... 
To przykre, bo człowiek z którym przemieszczałem wspomniane szlaki, teraz biadoli, że tak mu tęskno do tego piękna, do tych czasów, do kraju, który zostawił. Może to dobre, może to czegoś go nauczyło....? I co mogę takiemu powiedzieć? Zaoszczędzę słów, bo szkoda zdrowia. I chyba zmienię nieco plany i udam się na Kińczyk, aby w ciszy i samotności odreagować ten "rozpaczliwy" list, który otrzymałem. Gdybym wiedział, z całą pewnością bym go nie otworzył. Ale cóż - dobre maniery i kultura nakazują odpowiedzieć. Uczynię to z niechęcią, a potem kierunek - Kińczyk! Niech mnie niedźwiedzie zjedzą - będę miał spokój....

A ponieważ nadchodzi weekend, wszystkim życzę zdrowia i wypoczynku. Pozdrawiam.

                                                                     P  a  p  k  i  n
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz