Szukaj na tym blogu

niedziela, 11 września 2016

                                Świadomy wybór...(1)

Porzucił cywilizację i "dobrobyt" w mieście... Miał dość poniżania i bezpodstawnych oskarżeń, obłudy i chamstwa, nawet znęcania się nad nim, co gorsze - nawet przez osoby mu bliskie. Od dzieciństwa skazany na samotność, wychowanek Domów Dziecka. Plątał się po "kątach" szukając swojego miejsca, wreszcie postanowił - od tej pory żył będzie zgodnie z naturą, pełnią życia obcując z otaczającym go światem w głuszy i ciszy. Postanowił uciec "na koniec świata." Nie wiedząc jak będzie i co będzie, udał się po raz kolejny na jedną z pieszych wędrówek po Bieszczadach - miejscu, które odwiedzał wielokrotnie i znał je dosyć dobrze. Tutaj zawsze czuł się jak u siebie. Przemierzał tę krainę latem i zimą, która była  zawsze wyzwaniem -  to lodowa pustynia... Zawsze jednak pamiętał o otaczającej go  przyrodzie i głębokim szacunku dla niej. To właśnie pomagało mu zawsze w osiąganiu zaplanowanych celów. Świat pełen egzotyki, tajemniczości i dzikości. W wielu przypadkach tak dziki, że tylko człowiek o zdrowym umyśle, wielkim zaparciu i...zdrowiu mógłby pozostać tu na stałe i usiąść na tej pięknej i surowej zarazem ziemi... Oczywiście, mieszkają tu ludzie zaprawieni w "bojach" o przetrwanie,a le to zupełnie inny temat. Ileż to wcześniej bieszczadników zapuściło tu swoje korzenie zostawiając wszystko co wcześniej posiadali: wygodne życie w cieple i zaciszu domowym. Ich losy były różne - od zwykłych wędrowców, po tułaczy szukających swojego miejsca. Lato - okres na wskroś szczęśliwy w tych stronach, ale już zimą...?  To prawdziwy koniec świata. Tu diabeł mówi dobranoc i ptaki zawracają o każdej niemal porze roku. Zimą kraina ta "dostępna" jest dla śmiałków, jest wielkim wyzwaniem, odwagą i determinacją, bo tutaj można liczyć wyłącznie na siebie. Nikt w tej głuszy z pomocą nie przyjdzie jeśli sami nie zadbamy o swoje bezpieczeństwo pod każdym względem. nasz Papkin swoje lokum na skraju niewielkiej polanki, na skraju górnej granicy lasu, w pobliżu szemrającego potoku. A wokół tylko las nie do przebycia, cisza i spokój. Od czasu do czasu odgłos jakiegoś ptaka, najczęściej puchacza lub zwierzęcia - wilka przeważnie. Ale to tylko zimową porą, choć właśnie zimą otacza tą krainę przejmująca cisza. Ulokował się Papkin w starej "ziemiance" - domku leśnym, który wcześniej wykorzystywany był przez pracowników leśnych. Teraz opuszczona -  mogła służyć komuś innemu. Jak by na to nie patrzeć, Papkin miał szczęście, w przeciwnym razie czekała go wegetacja w...szałasie. Teraz przy wydatnej pomocy pana leśniczego, stanął nawet stół, co prawda z surowego drewna, ale jaki okazały..? A klocki imitujące krzesło i półki z surowych desek. Ściany utkane mchem i gliną, a właściwie mułem błotnym zmieszanym z trawą, dawały poczucie spokoju i...ciepła. Jednak najlepszym miejscem pod słońcem jest próg tego domku, gdzie można spokojnie usiąść, odpocząć wsłuchując się w odgłosy lasu i szmeru wartko płynącego potoku. Tutaj wieczorami pohukuje sowa, czasem słychać wycie wilka lub ich watahy. Pod domek podchodzą dziki, sarny, jelenie. Tutaj można zauważyć wesołe wiewiórki, żbika, a nawet zaskrońca. Zygzakowate, czarne żmije omijam z daleka. Wydeptana ścieżka w dzikiej trawie, szorstkiej o barwie ciemno zielonej, której nikt nie kosi, nie nosi śladów bytności człowieka - chyba, że jest to tylko Papkin i...leśniczy. To taki mały, dziki skrót poprzez gęstwinę w kierunku "Wysokich Bieszczadów, czyli masywu Bukowego Berda, Krzemieńca, Halicza...Dzika lecz przejezdna droga wije się od Pszczelin do Mucznego.  A jeszcze dalej jest szlak do Sianek i Grobu Hrabiny. W takim miejscu osiadł Papkin - u stóp strzelającej na wysokość 1016 metrów npm - "Widełki," na granicy Parku Narodowego. Wszędzie stąd daleko...I tylko wschody i zachody słońca wskazują porę dnia... (cdn)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz