Podróż do wnętrza siebie...
Poszedłem na spacer w noc bez księżyca, ciemną i czarną jak krew zastygła, przez bagna życia, w stronę krzywd, które wyrządziłem... Las gęsty, bezkresny, pełen bólu i cierpienia...
Zatapiając się w nim czułem, jak otulają mnie gałęzie drzew z rozkoszą wysysając całe moje radosne życie. Brnąłem dalej i głębiej nie potrafiąc znaleźć drogi powrotnej, coraz bardziej słaby i bezradny. Lęki i głosy napawały mnie trwogą, a spojrzawszy w czarne jezioro napotkane po drodze, ujrzałem swoje odbicie i zacząłem się bać siebie.... Człowiek, którego zobaczyłem w lustrze jeziora był przerażony, a pomimo tego nadal zły. Tak - to byłem ja, ale tak niepodobny do tego, którego zawsze znałem. Jeśli tylko uda mi się wydostać z tego lasu, zaszyję się gdzieś głęboko, daleko, żeby już krzywd więcej nie czynić i nie powiększać tego lasu.... Proszę....zamknijcie mnie przed samym sobą, abym nie musiał uciekać, abym miał czas przemyśleć wszystko i spróbować to naprawić...
"....Nie chcę się skarżyć na swój los,
nie proszę wiecej niż dać możesz
i ciągle mam nadzieję, że...
że chyba wiesz co robisz - Boże...."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz