Świadomy wybór....(12)
Lubię zimę za jej nieskazitelność...Za oknem czapy - metr śniegu, cisza i biel, aż w oczy razi. Kominek od świtu współtowarzyszy moim marzeniom, jakby czuł, że dziś wyjątkowy dzień. Wszystkiego mi się chce i czuję wewnętrzną radość, nawet tego co nie wolno...(?) Tylko czego tu może być nie wolno, co może być zakazane...? Dzisiaj świat pachnie jedliną i...Wigilią.... Około południa miałem pana leśniczego (że też chciało mu się w taki dzień plątać po lesie?)... Dostałem zaopatrzenie - jest super. I tak z życzeniami odprowadziłem go wzrokiem dopóki nie zniknął pomiędzy drzewami. Za parę godzin w moich myślach zabrzmi kolęda: "Bóg się rodzi moc truchleje..." Posiedzę przy kominku, bo za drzwiami tą wyjątkową atmosferę tworzy zimowy krajobraz. Niekończące się kobierce z bieli pokrywającej cały świat, aż po horyzont lasu. Puch osadził się na drzewach i dachu chatki, a nawet na mojej głowie, kiedy dekorowałem choinkę w pobliskiej szkółce, jakbym chciał ubrać wszystkie elementy krajobrazu w identyczny, nieskazitelny strój. Dopełnia go sino-szare niebo, z rzadka odwiedzane ostatnio przez nieśmiałe słońce. Ostatnia zadymka wyraźnie to pokazała zasłaniając światłość ołowianymi chmurami.... Zwierzątka też będą miały swoje "święto" przy udekorowanej jodełce. Obawiam się jednak, że jakaś sarenka posmakuje smakołyku i w taki sposób ogołoci całe drzewko. I takie jest prawo natury.... Siedzę przy kominku....Moja chatka zasypana śniegiem jest oazą ciszy. Trzymając opłatek w dłoni podchodzę do okienka. Czynię to z uniesioną głową mając w myślach wszystkich, których znam, których znałem i tych, których nie ma już pośród nas. Wzrokiem obejmuję biały świat rozpościerający się za oknem. Niczego nie widać jedynie zarys drzew i ciemno-białego obrazu w polu widzenia. Woń kadzidełka rozchodzi się po całej izbie. Jest przytulnie i ciepło. Jedyna myśl, która mnie nachodzi to ja sam... Jest samotność, na którą się "skazałem," która czasem "niszczy" ale jest też taka, bez której nie ma dojrzałej osobowości. Nie podejmuję się dziś wyjaśniania tych kwestii - będą one być może tematem kolejnych refleksji. Bo jeśli nie potrafię być sam, nie będę umiał być z nikim innym....(?) Jest przytulnie i swojsko. Czerwony barszcz z torebki smakuje jak prawdziwy i chałka, która dzięki panu Wojtkowi gości na moim stole - ulubiony aspekt dziadkowej Wigilii. Nabieram dystansu do wszystkiego, potem będzie już tylko błogi sen.... Ciemna noc i cisza. Wyjątkowy wieczór, wyjątkowa noc. Nawet watahy wilków rozpłynęły się po nocy. Czyżby i one wyczuły ten niezwykły czas? Anioły wstały, a ja rozpłakałem się jak dziecko... Tak - to tylko sen....Kolejny raz przekonuję się, że słowa zapisane w dzienniczku mają magiczną moc.... "Cicha noc, święta noc..."
(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz