Szukaj na tym blogu

czwartek, 29 września 2016

                                    (Nie) polemizuję...

Napisała do mnie pewna pani odnosząc się do ostatnich notek dotyczących wędrówek po Bieszczadach. A mnie się wydaje, że pani ta dotyka podobnej sprawy, która była szeroko opisywana przeze mnie na nie istniejącym już Netlogu. Kilka lat minęło od tamtego czasu, ale popróbuję pani odpowiedzieć. Otóż - ja nie przypominam sobie, kto i kiedy nazwał mnie włóczykijem (patrz notka na wstępie), ale jak wyraziłem kiedyś opinię o sobie, że jestem osobą kontrowersyjną i zawsze chodzę własnymi drogami. To często nie podobało się innym, nawet członkom mojej rodziny. Bo czy to źle, że jestem sobą? Przydomek ten próbuję wytłumaczyć (nie sobie) tym, że włóczyłem się po obcych progach, nie ze swojej winy, ani też dlatego, że tak chciałem, często i wyłącznie wbrew mojej woli. Wspominałem już o Domach Dziecka i to chyba wyraźnie tłumaczy ten stan. Dzisiaj to włóczęgostwo ma inny wymiar i charakter, bo włóczyłem" się po różnych urzędach, parafiach, archiwach, cmentarzach (może dlatego lubię cmentarny spokój i atmosferę?), kiedy pozyskiwałem materiały dla genealogii rodzinnej. Kiedy "wypraszano" mnie z jednych drzwi, wchodziłem drugimi, a nawet wlatywałem kominem. Sprawy te wymagały skrupulatności i dokładności. Podróżowałem zajmując się powyższymi sprawami, a przy okazji zwiedzałem poszczególne miejsca. Tak, włóczyłem się po Bieszczadach, choć to już inny temat, Tatrach, Beskidach, po Roztoczu i wielu innych. Nie widzę w tym nic, co mogło by zadziwiać. Co do zarzutu narażania zdrowia czy życia, trudu i niewygody, to nie jest tak, jak pani to widzi. To nie jest żadne narażanie się czemukolwiek czy też komukolwiek. Zawsze mam świadomość tego co robię, z kim mogę obcować, kogo spotkać, choć w większości spotykam ludzi, a jak pani zapewne wie (a może nie wie), że łatwiej i bezpieczniej jest obcować z braćmi mniejszymi niż z ludźmi. Miałem już okazję przekonania się o tym. Nie narażam swojego zdrowia, gdyż zawsze jestem odpowiednio przygotowany jeśli idzie o aurę. Co do reputacji, to nie rozumiem na czym miała by ona utracić? Dla mnie taka wędrówka po bezdrożach to satysfakcja i radość, bo ten, kto choć raz był na takiej wędrówce wie, ile satysfakcji z czegoś takiego i świadomość wolności, że dokonało się czegoś samemu, pokonało trudności, że było się tam, gdzie czasem ludzka stopa jest rzadkością.Zapraszam Panią na taką wędrówkę, bo bez bycia w tej przestrzeni trudno jest o czymkolwiek dyskutować. Proszę popatrzeć na zdjęcia - czy to nie piękno natury? Serdecznie pozdrawiam....  

Papkin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz