Powakacyjny remanent...(2)
Podobną chlubą cieszy się Giewont w Zakopanem. Ciekawe, że deszcz ustał tak szybko, jak się pojawił, ale o pięknych widokach nie było mowy. Biała mgła okryła wszystko, a poruszanie się w takich warunkach po szlaku, to ryzyko. Nie mniej trzeba było zejść ze szlaku i wrócić do cywilizacji czyli do Ustrzyk Górnych. Dalej do Soliny już tylko samochodem zaparkowanym w Ustrzykach. "Ściana płaczu" wymaga pewnej determinacji i kondycji i to w warunkach normalnych. Tu trzeba było "ześlizgnąć" się po mokrej, a zarazem śliskiej trawie. Gdybym się od niej "odkleił" to zapewne byłaby to życiowa przygoda. Dziękuję jednak za taką przyjemność - obyło się bez specjalnych przygód... Oczywiście, w tej sytuacji nie zrobiłem żadnego zdjęcia, bo i jak...? Gdyby nie anomalie pogodowe i humor bratowej, byłoby nawet dobrze, ale i tak jest super - niczego nie żałuję. Oczywiście straciłem niepotrzebnie sporo czasu z moją rodzinką z Gdyni, ale cóż - następnym razem pójdę w góry z obcymi, to najlepsze rozwiązanie."A potem - potem wszystko się skichało,
deszcz odebrał nadzieję,
słońca niezbyt - mało,
nie smak i ponure miny
nie moje - lecz brata "dziewczyny."
Oberwało mi się za aurę w Bieszczadach,
bo gdy wyjeżdżaliśmy,
znów przestało padać..."
(20 lipca 2016)
Papkin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz