Świadomy wybór...(8)
"Drogą "donikąd" wybrałem się idąc do Sianek, traktem dzikim, a właściwie bez traktu, znanym tylko mnie i może zwierzętom. Stromym uboczem pomiędzy lasem i dziką olszyną zalegającą tu na całym zboczu. Świeży śnieg, po którym w zasadzie nie da się iść zapadając w głębokie zaspy po pas. Tu się można utopić, a z drugiej strony, to właśnie w takich warunkach terenowych jest nie tylko bezpiecznie, ale też skrótowo. I tak brnąc w tych zaspach zastanawiam się, czy to skrót, czy tylko się wydaje. Poruszam się po tym stoku już któryś raz i nigdy nie zgłębiłem tej wiedzy o szybszym przejściu. Latem, - owszem, zawsze jest łatwiej, zimą wiadomo...Ciekawe, gdybym miał narty lub jakieś szłapy do chodzenia po śniegu, coś na wzór tych, które używali traperzy na bezkresnych połaciach Kanady, Alaski...(?) Nie są to marzenia ściętej głowy, jak mawiała kiedyś moja mama i w żaden sposób nie da się dokonać porównania z rzeczywistością. Fakt pozostanie faktem - tutaj trzeba umieć sobie radzić... Od ostatniej mojej wizyty u pana Wojtka ciągle "narzekam" w zasadzie tylko na siebie. Zły jestem, bo nie udało mi się zrobić tego, co sobie zaplanowałem. Zrzędzę i mruczę pod nosem, czasem mówię do siebie jakbym był brzuchomówcą. Co prawda mówienie do siebie nie jest niczym złym, czasem dodaje pewności siebie, pozwala na "dzielenie" się tym czymś z drugą osobą, czyli ze mną. Ciekawe, jak można dzielić się z samym sobą? A jednak w praktyce tak to wygląda. No cóż, z czasem człowiek się starzeje i być może to właśnie jest powodem tego brzucho mówienia...? Brnę w tym śniegu wijąc się w zaroślach, potem lasem do traktu siańskiego prowadzącego "Hrabiny." Trakt dostępny latem, teraz widać wydeptaną ścieżkę nogami leśnych...Natrudzą się nie mało przy wycince chaszczy i samosiejek, a wiosną, kiedy trawy pokażą swoją dzikość, trzeba je będzie kosić, aby oczyścić cmentarz z zarośli. Dowiaduję się, że ścianka z łupków będzie wyremontowana i wykonane zostanie nowe zadaszenie. To dobra wiadomość dla tego opuszczonego miejsca, niegdyś tak światłego uzdrowiska, z którego pozostało tylko to miejsce. Przy "Hrabinie" śnieg wydeptany jakby przeszło tędy stado bawołów, a zaraz dalej słychać pracę drwali. Moje pojawienie się nie zrobiło na leśnych specjalnego wrażenia. Oni wiedzą, że mnie poniesie nawet dalej, tylko to dalej jest już poza pobliską granicą. Ale przewidzieli moją obecność, bo mieli w zanadrzu dla mnie to, co niezbędne w tych warunkach. Oczywiście nie zgodziłem się na powrót z nimi. Zostanę tu na noc osłonięty prowizoryczną ścianką z gałęzi i starej deski, która nie wiadomo skąd tu się znalazła. Przy ognisku, podobnie jak kiedyś Włodek przenocują w towarzystwie Klary i Franciszka Stroińskich oraz ich córek....Będę wracał tym samym przejściem co wczoraj, a ponieważ śnieg nie pada, jest cisza i bezwietrznie, ślady będą widoczne, co pozwoli na pewniaka wracać tym samym szlakiem. Myślę jednak, co z tym szarym wilczkiem, który nie pokazuje się od trzech, czterech dni. Może czeka w pobliżu chatki...? No proszę...a jednak nie bylem tu sam, choć tego nie zauważyłem. Są ślady wilków i szczątki łani z czerwonymi plamami na śniegu. Urządziły sobie niezłą ucztę. Biedne zwierzę, ale taki już los natury, ktoś musi oddać życie, aby inni mogli żyć. I choć ciągle nie mogę skończyć z tym podważaniem porządku świata, to żal mi każdego zwierzęcia. Taki jest ze mnie "furiat...."(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz