Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 stycznia 2017

              Refleksje i przemyślenia - 

                  czyli "list do mnie..."
...I jak mam sobie odpowiedzieć na tyle dręczących mnie pytań? Czy zdołam nabrać sił, czy pozostanę w bezsensie i niemocy...? W bezsensownym gąszczu zmian, miedzy antypatią, a sympatią stoję jak kłoda nie widząc ani zmian, ani szans dla siebie. Na pustkowiu własnej duszy można nakreślić dziesiątki własnych ścieżek do... no właśnie - dokąd..? Dokąd prowadzą kręte ścieżki życia, strome wzniesienia, które każdego dnia pokonują moje "opuchnięte" stopy? Czym byłby człowiek bez swoich ślepych zaułków, bez zbędnego balastu duszy, bez niepotrzebnego życiowego doświadczenia...? Stąd tyle pytań bez odpowiedzi, stąd tyle wątpliwości, których nikt nie potrafi rozwiać? Skąd wiara, skąd nadzieja...? 

Nie widać ani dobra, ani zła, nie widać nadziei...nie widać światła... W trudnych chwilach potrzebuję tego jedynego, małego impulsu życia. Kolejnego szturchnięcia do przodu, kolejnego przykrego kopniaka na drogę...Mimochodem oglądnę się wstecz, choć rzadko to robię... Spojrzę na "spalone ściany" starego świata, na zimne posadzki starych podłóg, by poznać smak hermetycznego chłodu życia. Z przeszłości nic nie powinno pozostać, nie powinno się zaplątać w teraźniejsze czasy...? "Spalone mosty"... czy to najlepszy w życiu start? Jak to dobrze, że nie zatraciłem wiary i pozostawiłem w pamięci wszystkie obrazy z dawnych lat...Kilka słów w starym notatniku, marne kilka nut nucone od niechcenia pod nosem, kilka żywych obrazów z przeszłości, zwłaszcza te sprzed prawie 23 lat...mała walizeczka pełna wielkich zmian, które w niwecz się obróciły...mała walizeczka oszpecona niezliczoną ilością ran....i jeszcze kilka kartek luźno zapisanych małym druczkiem ostrym ołówkiem, które na duszy ułożone, dały początek rodzinnej Sagi...Zabieram to wszystko w moich myślach, aby żyć nimi tak długo, jak się tylko da. Teraz, kiedy już nic mi nie pozostało tylko czekać na...z duszą na ramieniu, wyruszam dalej w świat - w pierwszą zimową podróż do jakże innego miasta i...świata. Jak długo zabawię - nie wiem, ale będę spotykał się w tym miejscu z tymi, którzy mnie odwiedzają. Bywajcie...!
 PS.
Jutro na blogu mnie nie będzie - będę w podróży. A zatem, miłego poniedziałku życzę.
                                                                  P a p k i n

1 komentarz:

  1. Panie Stasiu! Cóż, za pesymistyczny nastrój ma dziś Pan przed tą podróżą? Jak widać czasem każdy może mieć gorszy dzień. Ale to do Pana niepodobne? Niech zatem słowa Jana Pawła II będą tym światłem: " Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń..." Pozdrawiam i życzę szczęśliwej podróży.

    OdpowiedzUsuń