Szukaj na tym blogu

wtorek, 10 stycznia 2017


             Tak to było na początku...(cd)

"Niebo oddziela od ziemi cienka linia horyzontu. Stoi nad złotymi polami w blasku wschodzącego słońca. Chłopskie zagrody choć nieme, jakby nikt w nich nie mieszkał - budzą się do życia. Gdzieś w oddali słychać odgłosy kościelnego dzwonu... Wschodzące słońce rozświetla okolicę. W "wielkim domu" krząta się służba - wstaje nowy dzień..."

Podobno była drugą pośród pięciorga rodzeństwa. Szczupła dziewczyna o delikatnej twarzy, błękitnych oczach, a na jej ramiona spadał snop płowych włosów. jej ubranie odznaczało się dobrym krojem z renomowanych krakowskich pracowni krawieckich. Otrzymała, tak jak każde z rodzeństwa wzorowe i patriotyczne wychowanie. Przechadzając się polnymi ścieżkami, pięknej dziewczyny w sukni obdarowanej falbanami z parasolką w dłoni, nie trudno było nie zauważyć, nie trudno było wpaść w oko tak zacnemu młodzieńcowi... "Przecież było tak przyjemnie, że mogłaby przechadzać się tak godzinami. Trudno dopatrywać się despoty w jej zachowaniu, czy też pytać samej siebie, czy aby ten południowy spacer nie przekroczył dozwolonego czasu...?!  Nie było miejsca na takie pytanie.... A pobliski zagajnik nęcił zapewne - to miejsce, gdzie można było ukryć nie tylko swą żądzę. Ale pannie z dobrego domu nie przystoi...."

                                         Pamiętam tę dal przymgloną,
                                         te żółte ścierniska - 
                                         tak cudnie żarami drgające
                                         w południe pożniwne
                                         i jarzębin korale pamiętam,
                                         co wzdłuż drogi płoną.... 

To było to na co czekała. Przecież zawsze wiedziała, że dzień ślubu jest najszczęśliwszym dniem w życiu każdej dziewczyny. Dniem, w którym spełniają się marzenia, dniem, który naprawdę przychodzi spowity mgiełka romantyzmu i obłok białych koronek. Dniem tonącym w czerwonych różach, jak krew brocząca ze złamanego serca... Być może tak to przeżywała wchodząc w nowe życie, pełna miłości mężczyzny, którego poślubiła. W tym dniu nie odkrywała zapewne niczego, co by mogło wszystko zmienić. A On - posłał jej kochające spojrzenie, które przyjęła niczym najcenniejszy z darów. Znaleźli swój wspólny dom....

                                        Biją w gościniec kopyta koni,
                                        małżeństwo wciąż się po zajeździe goni.
                                        Lasy nie lasy, rzeka nie rzeka,
                                        jedno przed drugim w kółko ucieka....

Wrzesień Roku Pańskiego 1759
Obszerny zajazd rezydencyjny szacownych obywateli miasta Krakowa. To tutaj po tygodniu zabaw i szaleństw, rodzi się nowe życie, nowa epoka - epoka pokolenia, która po latach stworzy nową, połączoną z dwóch znakomitych rodów wielką rodzinę....

                                                 Jedna z okładek w mojej pracy (tom II) "Historia Rodziny" 

(cdn)

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz