Tak to było na początku...(cd)
"Niebo oddziela od ziemi cienka linia horyzontu. Stoi nad złotymi polami w blasku wschodzącego słońca. Chłopskie zagrody choć nieme, jakby nikt w nich nie mieszkał - budzą się do życia. Gdzieś w oddali słychać odgłosy kościelnego dzwonu... Wschodzące słońce rozświetla okolicę. W "wielkim domu" krząta się służba - wstaje nowy dzień..."Podobno była drugą pośród pięciorga rodzeństwa. Szczupła dziewczyna o delikatnej twarzy, błękitnych oczach, a na jej ramiona spadał snop płowych włosów. jej ubranie odznaczało się dobrym krojem z renomowanych krakowskich pracowni krawieckich. Otrzymała, tak jak każde z rodzeństwa wzorowe i patriotyczne wychowanie. Przechadzając się polnymi ścieżkami, pięknej dziewczyny w sukni obdarowanej falbanami z parasolką w dłoni, nie trudno było nie zauważyć, nie trudno było wpaść w oko tak zacnemu młodzieńcowi... "Przecież było tak przyjemnie, że mogłaby przechadzać się tak godzinami. Trudno dopatrywać się despoty w jej zachowaniu, czy też pytać samej siebie, czy aby ten południowy spacer nie przekroczył dozwolonego czasu...?! Nie było miejsca na takie pytanie.... A pobliski zagajnik nęcił zapewne - to miejsce, gdzie można było ukryć nie tylko swą żądzę. Ale pannie z dobrego domu nie przystoi...."
Pamiętam tę dal przymgloną,
te żółte ścierniska -
tak cudnie żarami drgające
w południe pożniwne
i jarzębin korale pamiętam,
co wzdłuż drogi płoną....
To było to na co czekała. Przecież zawsze wiedziała, że dzień ślubu jest najszczęśliwszym dniem w życiu każdej dziewczyny. Dniem, w którym spełniają się marzenia, dniem, który naprawdę przychodzi spowity mgiełka romantyzmu i obłok białych koronek. Dniem tonącym w czerwonych różach, jak krew brocząca ze złamanego serca... Być może tak to przeżywała wchodząc w nowe życie, pełna miłości mężczyzny, którego poślubiła. W tym dniu nie odkrywała zapewne niczego, co by mogło wszystko zmienić. A On - posłał jej kochające spojrzenie, które przyjęła niczym najcenniejszy z darów. Znaleźli swój wspólny dom....
Biją w gościniec kopyta koni,
małżeństwo wciąż się po zajeździe goni.
Lasy nie lasy, rzeka nie rzeka,
jedno przed drugim w kółko ucieka....
Wrzesień Roku Pańskiego 1759
Obszerny zajazd rezydencyjny szacownych obywateli miasta Krakowa. To tutaj po tygodniu zabaw i szaleństw, rodzi się nowe życie, nowa epoka - epoka pokolenia, która po latach stworzy nową, połączoną z dwóch znakomitych rodów wielką rodzinę....
Jedna z okładek w mojej pracy (tom II) "Historia Rodziny"
(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz