Szukaj na tym blogu

środa, 11 stycznia 2017

                Tak to było na początku...
Rodowód rodziny, jak wcześniej wspomniałem ma swoje korzenie w kraju, który staje się okupantem. Z kolei rodzina bardzo często korzysta z pobytu u rodziny w Austrii. Różne zapatrywania polityczno-patriotyczne - to wszystko sprawia, że często dochodzi do różnic zdań na sprawy polityczne obu krajów - Austrii i Polski. Ukazuje to skalę problemów, częstokroć nieodwracalne zmiany w mentalności członków tej dużej rodziny. Tu muszę zaznaczyć, że jeszcze kilka lat temu różnice poglądowe poszczególnych członków rodziny były nadal widoczne. Osobiście zostałem "zastraszony," że zbyt bardzo interesuję się dziejami rodziny i mogę być zaskarżony do sądu. Uśmiałem się z tego, ale też postanowiłem, że zaniecham kontaktów z człowiekiem, który bardziej ceni siebie i obce państwo niż rodzinę i Polskę.... W listach do mojej Babci, wszystkie te kwestie były poruszane, choć Ona sama nigdy nie wypowiadała się w jakikolwiek sposób na ten temat. Podkreślała jednak, że Polska i Ojczyzna, to największe dobro. Często też wraz ze swoimi dziećmi, w tym również z moją Mamą często spędzała wakacje w Tyrolu. Miała bardzo dobre kontakty z rodziną swoich przodków. Z jej relacji wynikało, że własnie rodzina w Austrii bardzo pomagała Babci siostrze w poszukiwaniu zaginionego jej męża w czasie I wojny światowej. Tu należy wspomnieć, że w chwili wybuchu I wojny światowej, moja Mama miała zaledwie cztery miesiące.... Natomiast z opowiadań mojego Dziadka wynikało, że w czasie wojny jako maszynista prowadził pociąg pancerny, a więc musiał być objęty służbą wojskową. Nasłuchałem się wielu opowieści, czasem tragicznych, czasem tak śmiesznych, że pękałem ze śmiechu. Natomiast rok 1918, o którym za Adamem Mickiewiczem można powiedzieć: "o roku ów..."  Był to faktycznie rok ostatecznego końca epoki, która obejmowała Europę przez ponad sto lat, a dla Galicji przyniosła półwiecze autonomii, która zeszła do grobu wraz ze śmiercią starego Cesarza. Nim jednak z krwawej kotłowaniny na frontach i lisich zabiegów dyplomacji wyłoniła się wizja przyszłej Europy, trzeba było przeżyć ten bardzo trudny czas. Z relacji Babci wynikało, że dla Żydów, jako, że "rządzili" w sklepach i na ulicach, choć jak sami mówili: "nasze kamienice, wasze ulice," - początkowo nie było to najgorsze. Ich wojenne interesy szły nieźle, tylko nikt nie chciał przyjmować zdewaluowanych austriackich koron, natomiast przyjmowano jeszcze srebro z podobizną nieboszczyka Cesarza i wysupływane ze skarpetek złote 10-cio koronówki, jak również były w obrocie złote carskie 5-cio rublówki, przywożone z Kongresówki. Podstawą interesów był jednak handel wymienny. Opowiadania te śmieszyły mnie ponieważ nie wiele z tego rozumiałem, ale takie przecież były realia. Ze zjawisk codzienności, najgorszą była żandarmeria wojskowa wyłapująca ukrywających się poborowych i dezerterów. Ci dobrze odżywieni faceci, wyróżniający się wyglądem pośród wymizerowanych żołnierzy, starali się na wszelkie sposoby popisywać się pozytywnymi wynikami. Odstawiali na odwach nawet cywili. Pojawiali się nagle penetrując miasta i okoliczne wioski. Ale i dostawało się takim. Często bawiły widoki gorliwych CK uciekających w gaciach....
                                                                          **
Tak w wielkim skrócie wygląda sprawa rodziny ze strony mojej Babci i...Mamy. Innym rozdziałem jest rodzina ze strony mojego Ojca. To tragiczna i bolesna po dziś dzień historia Kresów Wschodnich, o czym również w wielkim skrócie postaram się przedstawić....

     

2 komentarze:

  1. Dziękuję Agnieszko. Cieszę się, ze mnie znalazłaś. Wyrażam nadzieję, że od teraz będziesz moim stałym gościem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń