Szukaj na tym blogu

sobota, 14 stycznia 2017

Sobota....

Dzień po piątku w dodatku trzynastym dniu miesiąca. Dla jednych pechowy, dla innych coś normalnego. Nie rusza mnie "przestrach" innych, którzy denerwują się na samą myśl, że dzień to pechowy. Być może, ale czy naprawdę...?  Ciężkie powieki nie chcą się podnieść, a radio wyje... Po co ja je nastawiałem, przecież dzisiaj powinienem leniuchować...?  Szkoda czasu - wstaję, tylko muszę uważać, bo gdzieś tu leżą porozrzucane kapcie...Nie chce mi się sprzątać, zresztą po co..? Światło dnia nie dociera do oczu, bo zasłaniają je żaluzje. Ktoś mi kiedyś powiedział (wiem nawet kto), że mój pokój to nora...A ja sam sobie dopowiedziałem, że właśnie mój pokój wygląda jak Dolny Manhattan po 11 września 2001 roku. Obie te opowiastki uważam za komplement... Wstaję - nieodwracalnie wstaję. Szybki truchcik do łazienki. Najpierw ulubione zajęcie na początek dnia, potem szybkie wypluskanie twarzy dla otrzeźwienia... Śniadanko, a potem pierwsza kawa z aromatycznym zapachem, gdzieś w okolicy godziny ósmej. Na chwilę włączam telewizornik. Patrzę tępo na TVP-1...Co za durny program z samego rana. Na innych kanałach nie jest inaczej... Komputer - sprawdzam pocztę, wiadomości, może ktoś do mnie napisał?  NIESTETY...! Wyłączam to dziadostwo do... później, kiedy wpiszę kolejną notkę na blogu, jeśli w ogóle dziś coś napiszę... Cóż, pozostaje mi nic innego, jak tylko ubrać się i wyjść na poranny spacer, taki sobotni spacerek w zimowym słońcu, tak dla zdrowotności i temperaturze powyżej zera - taką mamy zimę. I o to własnie chodzi. Miłego dnia....


                                                                      P  a  p  k  i  n 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz