"Chyba się pogubiłem," czyli...
moje wędrówki w nieznane...
Przeszedłem główną drogą we wsi... Dalej są tylko pola, lasy i głucha przestrzeń... Resztki ocalałych budynków, słupy ogrodzeniowe z walącym się miejscami płotem dają złudzenie, jakby trafiło się z powrotem w lata przedwojenne, znane mi z opowiadań mojej Mamy. Ani kostka brukowa, ani asfalt w to miejsce nigdy nie dotarły. Droga do samej wsi prowadzi twardą nawierzchnią z układanego kamienia, zapewne z nurtu pobliskiego Sanu, kamienia polnego, tego samego po których jeździły kiedyś niezliczone wozy drabiniaste. Dzisiaj tu spokój, cisza, strach i przygnębienie, a dalej jeszcze gorzej. W co ja wdepnąłem plątając się po tym dziwnym świecie, gdzie obecnie,dosłownie "diabeł mówi dobranoc." A mnie się ciągle wydawało, że to w Bieszczadach, w okolicy Komańczy ptaki zawracają, bo to pustkowie jest nie do zniesienia. Kiedyś tętniło życiem, dziś przyroda zabiera co swoje... Jakże się myliłem tak twierdząc, a tu się okazuje, że podobnych miejsc jest więcej. Tu na bezdrożu idąc lasem widok dech zapiera, jaka ta przyroda piękna, dzika, zapomniana....
"Prowadź mnie drogo nieznana
do świata zapomnienia,
prowadź mnie w samotność
i ustrzeż od cierpienia..."
Chodząc po tych wzniesieniach mam na myśli czasy, kiedy przyjeżdżałem w te strony na wakacje z żoną i dziećmi. Wakacje zawsze obfitowały ciężką pracą w polu przy żniwach. Całe dnie, od rana do późnego wieczora poza domem. To naprawdę były wspaniałe czasy. Wtedy nie wiedziałem, że gdzieś w pobliżu będą kiedyś takie opuszczone tereny. Ostatnie lata sprawiły, że wsie opustoszały, a jeśli nawet ktoś mieszka, to ludzie starsi, "pochowani" w swoich domach. Puste, zarośnięte chaszczami pola, nieużytki, bo młodzi wynieśli się do miast lub za granicę, reszta pomarła... W samych Siedliskach nie ma już PGR-u, nie ma krów i połaci pól, po których "buszowały" kombajny...i ruiny pałacu w Dąbrówce owianego legendą... Wszystko zamarło, pola zdziczały, ludzie spoczywają na miejscowym cmentarzu. Wilki, dziki opanowały cały ten teren. W "rzeczce" pozostał dom, do którego jeździłem - dziś zamknięty przez większość czasu i tylko szwagier z Przemyśla pojawia się czasem, aby trawę wykosić w obejściu. Cicho i głucho wszędzie, tylko szmer potoku jest ten sam co kiedyś. On się nie zmienił, może tylko bardziej upodobnił do natury. Wspomnienie raju, który wraz z odejściem gospodarzy zniknął na zawsze... Zostawiam Siedliska na inny czas, bo na pewno tu wrócę...
"Mała drewniana kapliczka,
samotny w lesie krzyż,
niczego więcej tylko drzewa, samotność,
nawet ptak nie śpiewa -
taka okropna cisza..."
Wędruję po bezdrożach i gonię wiatr, przeganiam chmury, deszcz i palące słońce. Ile takich dni poza cywilizacją było mi dane przetrwać, ile "strasznych" chwil w pogoni za przygodą, pośród głuszy i ostępów, zetknięciu się ze zwierzętami - z wilkiem, rysiem albo sarną. Jak to dobrze, że nigdy nie było mi dane spotkać żubra wolno chodzącego po lesie lub jego watahę lub niedźwiedzia - z tą "lichotą" nie chcę mieć nic do czynienia. Są może ciekawe, ale tylko na obrazku, w realu lepiej ich nie spotkać. A kuny i rysie są wszech obecne, żmije i zaskrońce wygrzewające się na słonecznych stokach.
"Chyba się zagubiłem w tych leśnych ostępach,
drogi zmyliłem - siedzę i myślę,
patrzę na prawo, patrzę na lewo
i sam już nie wiem, skąd przybyłem.
Wszystko tu takie do siebie podobne,
las i ta droga co wiedzie w nieznane,
nic, tylko usiąść i zapłakać,
zadumać się w myślach i usnąć w żalu.
Gdzieś się zgubiłem na leśnej ścieżce,
co dalej robić - tego nie wiem,
ale pójdę wprost przed siebie
do raju myśli - już jestem w...niebie..."
(fragmenty wędrówek po Bieszczadach i Pogórzu Dynowsko-Przemyskim)
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz