Szukaj na tym blogu

środa, 15 lutego 2017


               Wsparcie bliźnich - czyli...

              dobroczynność wymuszona.

Nie ma miesiąca, nie ma dnia, by na skrzynkę mailową, tudzież w samej telewizji, czy radio, nie trafiał jakiś apel o pomoc. Rozsyłają znajomi, administratorzy portali i innej maści cwaniacy. Skąd znają mój adres...? W niemal każdej gazecie jest stroniczka, na której zawsze są ramki prośby o pomoc. Wykonane profesjonalnie. Fotki takie, że chyba na zajęciach z marketingu, albo psychologii stosowanej student dostałby szóstkę z wykrzyknikiem... Serce stoi na sztorc..! Kto prosi...? Rodzice chorych dzieci i tych urodzonych gorzej, którym potrzebna kosztowna terapia, by ich życie nabrało jakiegokolwiek sensu. Ludzie po wypadkach i nagłych zachorowaniach. Zawsze odpowiednia fotka - prawdziwa parada dzieci, kobiet w chustach na głowie, uśmiechniętych i tak szczęśliwych do niedawna.... W Internecie na różnych portalach ikonki i teksty, że wystarczy kliknąć w słoneczko, pajacyka, śledzika, że to tylko 3, 50 lub 100 groszy... Na ulicy często "mrowie" żebrających, naszych rodzimych i tych mówiących inaczej. Pod kościołem starszy gość powiedział do mnie wprost: "nie stać Cię na 50 groszy....?"  I co ja mam z tym zrobić? Przecież gdybym odpowiadał na każdy taki apel, szybko sam musiał bym taki anons zamieścić. Nim umarł bym z głodu, wyrzucono by mnie z mieszkania za niepłacenie czynszu. Mieszkania zimnego, bez prądu, gazu i wody... Ilu żebrających na ulicy obsłużyć... Wybrać jednego...a kogo? Według jakich kryteriów...? Taki system zbierania środków na cokolwiek - leczenie, rehabilitację, leki - odbieram jako nadużycie, jako świadome budowanie we mnie  poczucia winy..!  Jestem zdrowy, szczęśliwy, planuję sobie to czy tamto - wyjazdy, wycieczki (kupiłem sobie nowe buty wędrowniczki i spodnie - wszystko z myślą o letnich wojażach). Żyję z emerytury. Nigdy nie zarabiałem dużo, zawsze poniżej średniej krajowej - za komuny i później też. Zawsze w dołku, zawsze pod prąd, zawsze brakowało mi do następnej wypłaty. I nie starałem się pożyczać, aby nie popaść w długi - lubię pożyć i nie uprawiać wyścigu szczurów. Staram się też oszczędzać jak mogę - dosłownie we wszystkim. Rezygnuję z pewnych wydatków, by mieć na inne. Wspomagam od czasu do czasu kogoś proszącego o datek... Kolejna zawsze dramatyczna prośba o pomoc okraszona fotką i numerem konta, zawsze wytrąca mnie z równowagi.... Ja rozumiem, tylko czy inni mnie rozumieją...?
                                                                      

                                              P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz