Moja dusza śpiewa - czyli...
słodkie nieróbstwo.
Dzisiaj słucham muzyki. Nabrało mnie na sentyment muzyczny. Odtwarzam stare utwory z przed lat, wracają wspomnienia tamtych chwil...Każda nuta jest jak przyprawa, każde słowo jest jak kęs soczystego pokarmu dla duszy. Gdy siedzę w swoim fotelu, gdy przymknę oczy, wtedy mnie tu nie ma - jestem tam, gdzie nie czuję nic prócz słodkiej euforii wywołanej każdym kolejnym dźwiękiem i tego niezbywalnego posmaku tęsknoty. Wtedy przypominają mi się lata dziecięce i te późniejsze lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte - to wszystko, co mnie kiedyś otaczało, atmosfera jakże inna niż ta dzisiejsza, tamten świat, ludzie, zdarzenia... Oto masz do czynienia z osobą, dla której muzyka, zwłaszcza klasyczna jest życiem.... Jedynie ta muzyka, która koi moje zmysły i w żadnym przypadku nie pozwala na zajęcie się czymś innym. Do sezonu jeszcze daleko, więc muzyka prowadzi mnie każdego dnia. Bo czym miałbym się zająć..? Swoje odpracowałem, czas na wiekowy weekend. A ktoś złośliwie jeszcze nie tak dawno kazał mi się zająć jakąś pracą: "weź się do roboty!" A ja słucham muzyki i mam gdzieś ten cały dzisiejszy zgniły świat...! Dzisiaj dwa utwory, ten poniżej i ten powyżej. Dwa różne - ten starszy i młodszy... Z a p r a s z a m!
Papkin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz