Szukaj na tym blogu

sobota, 4 lutego 2017

     Podróż życia, czyli lot przez Atlantyk..

                                       (2 lipca 2016)
"Jeździłem" palcem po mapie śledząc swoją podróż za ocean. Snułem plany (były wcześniej ustalone), godząc się na przebycie oceanu statkiem. Nie dlatego, bym się bał podróżować samolotem. W końcu, to krótka i...wysoka podróż.... Ale chciałem zobaczyć miejsce (jeśli to możliwe) zatonięcia Titanica, 600 kilometrów od Nowej Fundlandii. Powspominać, zadumać się w milczeniu i odpłynąć dalej - do Nowego Jorku lub Filadelfii. Podróż statkiem, to mniejszy koszt, choć wydłużony w czasie...Cóż, wygrał samolot."
Nawet sen poprzedzający podróż miałem okropny - strzelałem z Winchestera...Na "Dziki Zachód" się wybieram do Kraju Indian... Jadę odwiedzić indiańską księżniczkę, tę niebieskooką piękność...Uganiali się za Nią teksańscy chłopaki, dziś zajmują się nimi sępy i robaki. Tak kończą szubrawcy, co na życie dybają ludzi prawych i wzniosłych - przygody szukają... Teraz gniją w dołach na prerii porośniętej trawą, skończyła się sielanka pomiędzy życiem i zabawą.. Tak to kiedyś bywało w serwowskich ogrodach, dawno już się skończyła ta dziecięca moda... A ja pędzę na koniu przez tę prerię zieloną, gdzieś na koniec świata, gdzie oczy poniosą do mojego miejsca, do Krainy Indian, do mojej księżniczki, której dziś już nie ma..."

Przelot z Poznania do Frankfurtu, małym i długim jak długopis samolotem "Lufthansa Regional," który wygląda jak stalowa rura pomalowana na biało z logo firmy. Na tak krótką 
trasę może być. Czymś takim przeskok przez Atlantyk byłby niemożliwy, choć podobno "małymi kroczkami" można... Stewardessa spełnia wszystkie zachcianki pasażerów (no, może nie wszystkie - wiadomo), ale na pewno te, które są w zakresie jej obowiązków. Rozmawia po niemiecku lub angielsku, a także ku zaskoczeniu, również po  polsku. Podobnie będzie w czasie lotu przez Atlantyk. Niemiecki wzbudza we mnie odruch, o którym wolał bym nie mówić, ale...Serwują kawę i tortowe ciastko - super! Miłe zaskoczenie, bo na polskich trasach wewnętrznych można dostać jedynie...cukierka. Niespełna dwie godziny lotu i lądowanie we Frankfurcie, jednym z największych portów lotniczych w Europie. Lotnisko robi wrażenie. Tu tylko formalność dokumentowa ponieważ bagaż automatycznie "przebukowany" zostaje do samolotu lecącego do Filadelfii. Przechadzam się długim korytarzem, oszklonym po stronie stanowisk przy rękawach, według wskazań różnych znaków, informacji. Widać stąd płytę lotniska... Sprawdzam na monitorach, czy zmienił się numer bramki (Gate) względem informacji na karcie pokładowej. Muszę się udać do oznaczonej strefy D, E w terminalu numer 1. Dojścia do poszczególnych stref oznaczone są szarymi drogowskazami... Mój samolot jest widoczny. Wchodzę na pokład długim rękawem łączącym terminal z samolotem. Stewardessa kieruje mnie do odpowiedniej części kabiny pasażerskiej. Jak to dobrze, że mam miejsce przy oknie. Widać skrzydło  w przodzie, ale poza tym widok jest okay. Siedzę. Atmosfera przytłumiona, rozmowy słychać wyraźnie, ale inaczej niż w samym terminalu. Tam zgiełk, tu jakby cisza, ale taka nie do końca - trudno określić. A ja myślę, że za dużo myślę... Nie ważne... Patrzę przez okno i rozglądam się we wszystkie strony, bo cóż innego można robić...? Olbrzymi ptak B-747 wyprowadzany jest z pod rękawa na płytę lotniska. Okazuję się, że obok mnie jest wolne miejsce, dopiero fotel dalej zajmuje jakiś starszy pan. Nie odezwie się przez cały lot. Będzie czytał jakieś gazety, oglądał periodyki i co raz odwiedzał będzie toaletę. Tak więc mam więcej luzu, a jedyne słowa, które zamieniłem, to ze stewardessą.... Startujemy, a samolot na podejściu do pasa nie zatrzymuje się od razu nabierając prędkości... Obiad na wysokości 12 tysięcy metrów, to nie bagatela...Poczułem, jak fotel unosi mnie do góry, jakbym wciskał się w niego zadkiem, a gdy spojrzałem w okno, ziemia i pozostałe zabudowania lotniska pozostały gdzieś w dole. Sam start nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia. Było bardzo komfortowo niż w tym mniejszym samolociku z Poznania do Frankfurtu. Szum w uszach, zmiana ciśnienia wyrównały się szybko. Człowiek się przyzwyczaja do nowych warunków....


   (cdn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz