Szukaj na tym blogu

sobota, 11 lutego 2017

                        Listy do Nieba - 

                            czyli myśli pisane nocą...

Wielce szanowny Panie.
Byłem dziś bardzo zmęczony, bo pracowałem przez cały dzień od wczesnego zimowego świtu. Pod czaszką przesuwały się szeregi czarnych, maleńkich liter, jedne za drugimi, jak legiony natarczywych owadów, szeleszcząc niemal dosłownie, tworząc zdania banalne, nonsensowne i sensowne, połączone myślnikami i odgrodzone pytajnikami i wykrzyknikami. Litery te powoli zniknęły gdzieś nad ranem - pozostały tylko jakieś owady: mrówki, koniki polne i pchły skaczące z rządka na rządek. Wreszcie nadszedł łagodny chaos snu. Kontury zamazały się, z mrówek powstały motyle, migotliwe ptaszki i ćmy... Machały skrzydełkami coraz wolniej, zataczając coraz szersze kręgi... Usnąłem... I tak dobrnąłem do późnego poranka, który jasnym słońcem odbijał blask na ścianie. W wcześniej - późnym wieczorem także zasnąć nie mogłem. Leżałem na wznak na łóżku w swoim pokoju i patrząc szeroko otwartymi oczyma w sufit, mając na uwadze wyświetlacz zegara i zmieniające się minuty i godziny. Ręce założyłem pod głowę i udawałem, że zasypiam. Niestety, nic z tego! Będącą zawsze w pogotowiu czystą kartkę leżącą na stole, szybko zapełniłem słowami, które rodziły się w mojej głowie. Nie zapalałem światła, bo blask latarni stojącej przed oknem dostatecznie oświetla pokój. 
  Wsunąłem więc stopy w stojące tuż obok pantofle i usiadłem wygodnie przy stole. Otarłem dwie duże łzy, które zakręciły się pod moimi powiekami. Czułem się nieszczęśliwy, ale też zdecydowany. Przecież nie na darmo w moich żyłach od dziesiątków pokoleń płynie krew podolskich wojowników. Zatęskniłem do tamtych ziem, do tradycji i potomków, do małych wiosek, w których przyszli na świat potomkowie rodu...Znowu przymknąłem oczy i starałem się zasnąć licząc owce. Ale te owce pasły się na skalistym występku, którego nie znam, więc sen nie nadchodził... Mój dobry, Wielki Boże... Ześlij na mnie odrobinę snu, abym mógł cieszyć się kondycją dnia nadchodzącego. Może Ty jeden mnie zrozumiesz, bo ludzie chyba nie rozumieją (?)... Życzę Ci Papkinie wytrwałości, zdrowia i...kondycji.
Z poważaniem
                                            P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz