(5) "Stary" człowiek i...
Człowiek nie starzeje się codziennie, po trochu lecz skokowo. Bywa, że przez cały czas "parkuje" na tym samym podeście. Już myśli, że o nim zapomniano, aż tu z znienacka przybywa mu dziesięć lat.... "W starości" jest jednak swego rodzaju młodość. Starość potrzebuje trochę czasu, aby się dobrze rozgościć. Porzuca nas i znowu wraca z paskudną bezceremonialnością... Różne rzeczy zaczynają się nam przytrafiać po raz pierwszy - pierwsze strzykanie w kolanach, potem znowu jakieś licho, że nie możemy swobodnie stanąć, bo kostki u nóg odmawiają posłuszeństwa. Pewnego ranka stają się "zardzewiałe." Poszerza się obszar zmęczenia i z każdym dniem będzie rósł. Wchodzimy w wiek starości, a praktycznie i niepostrzeżenie rozpoczyna się on już po dwudziestym (20) roku życia. Tak, tak...niepostrzeżenie! Dostępuję tego przywileju, jakim jest możliwość spoglądania bez lęku na objawy szkód na moim ciele. Wolniejszy chód, choć jeszcze popędzam i to sporo, czego nawet pozazdroszczą mi o wiele młodsi. Dlaczego tak się dzieje - wiemy...(no comment). Nie przejmuję się jednak żadnym uszczerbkiem fizycznym. Póki co - żyję i mogę dodać jedno - mimo wieku jaki osiągam widzę, że jestem w lepszej kondycji od niejednego młodego. Może to przykre stwierdzenie, ale prawdziwe... Do imienin na pewno dożyję.Miłego dnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz