Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 listopada 2016

                                      Mała refleksja...


Papkin, to lud na wymarciu... Na dobry sposób powinienem rozumieć pewne zjawiska zdrowotne, gdyż w tym wieku są one powszechne. Ale ja je nie rozumiem... Nie rozumiem, dlaczego złapałem jakiegoś wirusa, który męczył mnie przez cały dzień i spowodował nocną febrę. Nie rozumiem nagłego wzrostu tętna, które jest zbyt wysokie. Nie rozumiem tego, że prawdopodobnie mój aparat ciśnieniowy, któremu nie dowierzam - robi mnie w balona...(?) Wiele rzeczy nie rozumiem - nie rozumiem nawet siebie. Bo jak można być takim idiotą, aby o tej porze roku siąść na rower i pokonać odległość 50 kilometrów z szybkością (miejscami) do 30 km/h, stawiając sobie to jako normę z możliwością jej przekroczenia...? A później dziwię się sobie, że wyniki są takie jakie są. Co do wirusa, to fakt - ktoś smarknął mi prawie w nos (takie chamskie zachowania ludzi pozbawionych kultury osobistej) i...stało się..! Że też akurat trafiło na mnie...?  Szczerze mówiąc, to nie mam już gdzie jeździć. Pokonałem wszystkie możliwe trasy w okolicy i zaczynam się powtarzać. Omijam tylko jedno miejsce, gdzie zostałem napadnięty przez dziki, ale to już inna sprawa. Nie jestem przesądny, ale wolę nie ryzykować... I ciągle dziwię się, jak można tak w koło jeździć i jeździć... Jestem ludem na wymarciu też z innego powodu. Otóż analizując swoich poprzedników (mam na myśli swoją rodzinę), najmłodsza siostra mojej Mamy zmarła w wieku 67 lat.Mnie więc pozostała odrobina do tego stanu. Reszta, to ludzie długowieczni. Ale co to ma do rzeczy...? Naharowała się jak przysłowiowy wół przy dziadku (swoim ojcu), który zmarł rok wcześniej w wieku stu lat. Nikt jej nie pomagał, choć rodzina była jak na wyciągnięcie ręki. Dziś Ci pozostali nie mają sobie nic do zarzucenia... Papkin jest ludem na wymarciu z innego też powodu. Otóż "izolacja" go od  tego środowiska i inne powodują, że Papkin oddala się od tej "cywilizacji" i żyje w swoim własnym świecie - świecie podróży, wędrówek i w taki sposób czeka no to, co nazywa się ostatecznością. Dwa tygodnie temu Papkin obchodził swoje imieniny. Wszyscy złożyli mu życzenie tylko nie Ci najbliżsi. Ale cóż... To taka moja mała refleksja z tego powodu... A co do długości życia Papkina - ani On sam, ani nikt inny nie zdecyduje o tym, co będzie i jak będzie. To rola samego Stwórcy. I właśnie dziś dziękuję Bogu za dar życia - dziękuję Ci Boże. Wszystkim życzę uduchowionego Adwentu.... 

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz